Artykuły - Dorobek intelektualny polskich myślicieli narodowych

Jan Mosdorf - Tradycja i tradycjonalizm

Każde pokolenie musi własnym wysiłkiem z materiałów pozostawionych przez przodków i tych, które zmieniona rzeczywistość jemu dopiero udostępniła budować na nowo swą własną syntezę, tak jak poszczególny człowiek ustawicznym trudem musi co dzień budować na nowo swą harmonię wewnętrzną. Nawet gdyby wyjątkowe jakieś pokolenie zbudowało syntezę niezmiernie bliską harmonii społecznej, praca jego, choć płodna w skutkach, nie uchroniłaby następców od trudów i niebezpieczeństw. Pozwoliłaby może na długoletnie korzystanie z jej owoców, ale w końcu doskonałe wzory skrzepłyby w duszach epigonów w świetne lecz martwe schematy, niezdolne do opanowania wciąż falującej rzeczywistości.

Czytaj więcej

Jan Mosdrof - Tradycja a duch narodu

Publicystyka współczesna, zwłaszcza narodowo-demokratyczna, podkreślała często konieczność oderwania się duchowego od czasów niewoli, przypomnienia sobie, że Polska rozpoczyna się nie od Nocy Listopadowej, lecz blisko dziewięćset lat wcześniej. Hasło to słuszne, bo niepodległe państwo, żyjące wspomnieniami okresu, kiedy go nie było, byłoby czymś paradoksalnym. Ale w haśle tym dźwięczy nieco nuta walk orientacyjnych, dźwięczy ona i w stanowisku przeciwnego obozu, który święci wciąż w kółko obchody listopadowe i styczniowe. Spór to przemijający. Niewątpliwie poczucie związania z całością historii narodowej zwycięży nad wspomnieniami niewoli. Ale co robić, jeśli z prawdziwych tradycji „przedrozbiorowych” poza kawalerią nic prawie nie przetrwało? Czy sztucznie hodować tradycjonalizm?

Czytaj więcej

Andrzej Trzebiński - Stosunek artysty do rzeczywistości

Stwierdzamy: prawdziwa, wielka sztuka, będąca celem każdego prawdziwego artysty, polega na stwarzaniu dzieł sztuki, które by najsilniej oddziaływały na publiczność estetycznie. Każdy utylitarny stosunek do sztuki pozbawia sztukę jej właściwego celu. Bo celem sztuki jest właśnie wyzwolenie nas z tego – konsekwentnie pojętego – utylitaryzmu, spotkanie nas z pięknem, zetknięcie nas z tym, co jest jakby po-nad-doczesne, w pewnym słowa tego znaczeniu – absolutne.

Czytaj więcej

Andrzej Trzebiński - Pokolenie wojenne

Proces wysysania czy wchłaniania nowych pokoleń kulturalnych przez to, co w kulturze gotowe już, wygodne i zastane, jest bezustannym, choć może cichym dramatem wszelkich młodych pokoleń. Prawie zawsze decydującym o porażce okazuje się tu brak granicy, brak jakiegoś wyraźnego pasa, który mógłby dzielić. Kopanie przepaści i proces wchłaniania czy wsysania muszą zazwyczaj iść równolegle, przy czym drugi okazuje się szybszy. O tym bezwzględnie należy pamiętać, jeśli myśli się o wojennej sytuacji polskiej kultury. Cztery lata oficjalnej przerwy, pas czterech lat dzielący przeszłość od przyszłości kulturalnej, pozwoliły nareszcie oderwać się młodemu pokoleniu i istnieć samodzielnie. Ponadto przez te cztery lata miały czas zwykłe hasła nowych kulturalnych rewolucji przeobrazić się w prawdziwie rewolucyjne myśli.

Czytaj więcej

Andrzej Trzebiński - Milczenie jako walka

Polska nie umie żyć pod kontrolą. Woli wtedy milczeć. Warszawa potrafi wyrzec się greckich darów. „Timeo Danaos et dona ferentes”. Warszawa potrafi zmusić siłą oraz pogardą do milczenia tych, którzy chcieliby dokoła siebie stworzyć nastrój hałasu.

Czytaj więcej

Andrzej Trzebiński - Przebudowa polskiej świadomości kulturalnej

Czym chce podbić czy rozpalić życie kulturalne w Europie środkowej – osiągająca wspólną harmonię przez poczucie wspólnej wielkości – kultura polska? Jeżeli stale będziemy się zasłaniali przed tym pytaniem nazwiskami Mickiewiczów, Matejków, Sienkiewiczów, Reymontów, to Europa środkowa może nam łatwo powiedzieć, że są to wielkie tradycje, nadające wprawdzie życiu kulturalnemu mocny pion historyczny, ale że to nie jest jeszcze samo życie i to życia zastąpić nie może. Europa ta także może nam powiedzieć, że nasza wielka sztuka zbyt wyłącznie poświęca się problematyce politycznej – problematyce polityki naszego tylko Narodu i jego historii, a to Europie środkowej nie może wystarczać, jeśli nie chce ona być przez nas zawojowana, lecz szuka jedynie z nami wspólnej linii historycznego współtworzenia.

Czytaj więcej

Andrzej Trzebiński - W klimacie kultury imperialnej

Tradycyjne lęki polskiego inteligenta przed wiązaniem rewolucji kulturalnej z jakimikolwiek przemianami i bodźcami płynącymi z przemian politycznych, małoduszne i instynktowne zapieranie się przez polskiego inteligenta kultury mającej ambicję oddziaływania poza strefę określoną politycznymi granicami, demagogiczne przerażenie polskiego inteligenta wobec kultury rzekomo nie tylko zdeterminowanej przez podłoże polityczne, ale wręcz powstającej na rozkaz polityki – nareszcie, raz w końcu wszystko zdemaskowane!

Czytaj więcej

Andrzej Trzebiński - Polska fantastyczna

Proces przełamywania w sobie kulturalnej fantastyki, przełamywania w ogóle Polski fantastycznej, a sięganie po realizm kulturalny – to wszystko, co po prostu stanowi treść rewolucji dokonującej się w polskiej świadomości zbiorowej – przebiega z niezmierną gwałtownością. Widać czarno na białym, że wszelkie, bogate zresztą drogi, jakimi podąża wojenna myśl polska, mają jedną i tę samą, wspólną dla siebie oś.

Czytaj więcej

Andrzej Trzebiński - Prestige Słabości

Od jakże dawna nie zagrażało nam niebezpieczeństwo nadmiernej siły. Historia ostatnich wieków zna tylko i wyłącznie odyseję polskiej słabości. Błąkanie się polskiej słabości, która cierpi, przeżywa niepokoje, tęskni – ale niczego nigdy nie może. Autor artykułu użył broni ostrej. Słowo – „kompromitacja” ma dla nas zawsze coś działającego na nerwy. Na myśl samą o niej tracimy spokój i rozsądek. Jesteśmy przecież ludźmi porządnymi, z opinią, z reputacją, z prestige’em – nie zdecydujemy się przeżyć żadnej kompromitacji, nawet kompromitacji nadmiernej siły. Będziemy porządni i słabi. Tak.

Czytaj więcej

Andrzej Trzebiński - Wspomnienia o przyjacielu

Istnieją podobno przyjaźnie rosnące dziesiątkami lat, rozgałęziające się, kwitnące i owocujące, przyjaźnie, w których cieniu siwieje się powoli i których cień coraz głębszy godzi nas w końcu z myślą o cienistych głębiach śmierci. Wtedy śmierć przyjaciela gasi nam co najwyżej blask oczu do końca, ale niczego za to nie jątrzy i nie otwiera niepokoju. Jest tym ostatnim ogniwem łańcucha zamykającego się w koło.

Czytaj więcej

Andrzej Trzebiński - Z laboratorium dramatu

Jeżeli pragnie się stworzyć dla dramatu aurę przychylności i zainteresowania, należy unikać nadmiaru manifestów i programów, a przenosić się razem z czytelnikiem – jeżeli już nie do teatru na jakąś sztukę – to przynajmniej do tego tajemniczego laboratorium, gdzie poddawany próbom wielkich temperatur, czynników i odczynników, krystalizacji i kondensacji – powstaje dramat.

Czytaj więcej

Andrzej Trzebiński - Metoda „Złotego szczytu" (Głosy na temat „Uniwersalizmu")

Uniwersalizm stwarza prawa, układa wzory, reguły dla naszych kulturalnych wartości. Ustala w sposób stanowczy. Na stałe. Raz na zawsze. Lecz nie oznacza to bynajmniej jakiegoś ideału martwoty, znieruchomienia, statyki. Bo jednocześnie czy wcześniej nawet otwiera się przed człowiekiem żyzne pole możliwości, porywające perspektywy konfliktu, dramatu, etycznego rozdarcia.

Czytaj więcej

Andrzej Trzebiński - Pokolenie liryczne i dramatyczne

Słowo i czyn? Nie chodziło o nie. Chodziło o aktywność i kontemplację i o jej wzajemne, ostre idiosynkrazje. Literatura utożsamiona lekkomyślnie ze słowem, a słowo z kontemplacją, doprowadziła do tego, że, owszem, mieliśmy artystów rzucających się w objęcia czynu życiowego, ale nie mieliśmy dotychczas mocnej, prawdziwej i opartej na czynie... sztuki. I to jest zadanie młodego, znajdującego się dopiero in statu nascendi – pokolenia dramatycznego. Owocobranie nastąpi po wojnie. Teraz, dziś trwa właśnie ów status nascendi nowych sił kulturalnych, nowych sił mających tworzyć polską literaturę. Na drugim brzegu malowniczego jaru, jakim jest wojenne, głębokie milczenie muz.

Czytaj więcej

Andrzej Trzebiński - Korzenie i kwiaty myśli współczesnej

Coraz wyraźniej, kiedy podchodzi się do współczesnej myśli europejskiej, uświadamia się sobie konieczność, ale i możliwość – syntezy. Konieczność oddzielenia od siebie myśli przeszłej i współczesnej, splecionych ze sobą zagmatwanie i gęsto jak korzenie dwu drzew. Trzeba dla samodzielnych, pozornie niezależnych i z niczym niezwiązanych korzeni znaleźć ich wspólną konsekwencję, cel, któremu korzenie służą.

Czytaj więcej

Andrzej Trzebiński - Polityka kulturalna w państwie polskim

Nie tu miejsce na obszerniejszą wymianę zdań. W każdym razie naszym zdaniem: program zorganizowania artystów, problem stosunku artysty do państwa i państwa do artysty itd. wymagałby także omówienia. Hasła w stylu „Popieranie twórczości artystycznej”, „Twórca powinien czuć się potrzebnym!” – są tylko ogólnikami.

Czytaj więcej

Andrzej Trzebiński - Pieśń niepodległa

Odpowiedzmy w końcu, kto zużywa i w jakim celu tę poezję utylitarną czy na półutylitarną? Tej nieprzetrawionej wojny, tych czysto ludzkich cierpień mamy dosyć w życiu, cierpimy, jeśli wolno tak powiedzieć, do przesytu, każdy boryka się z tym wszystkim prywatnie i naprawdę. Zniszczyć obyczaj konwencjonalnych opiewań! Powiedzieć prosto, że poezja utylitarna, o ile nie ma celów propagandowych czy satyrycznych, o ile nie stawia sobie za cel jedynie uczuciowe rozmamłanie człowieka – jest poezją bezużyteczną, bo nikogo nawet nie rozmamła (nie mówiąc już o działaniu estetycznym!).

Czytaj więcej

Andrzej Trzebiński - Udajemy, że istniejemy gdzie indziej

Zdecydujmy się na ocenę kończącego się świata. To bynajmniej nie jest obojętne: ile on był wart! Na gruzach końca kultury zamiast piekła dzisiejszości zacząć tworzyć przyszłość. Otrząsnąć się z Apokalipsy. To nic, że ona może jest, że dzieje się dzisiaj... Tak samo działo się w roku 1789 i w roku 1848, i w roku 1914, znacznie częściej nawet... Nieomal każdy z ludzi musiał przeżyć jakąś tam swoją Apokalipsę. Trzeba przejrzeć tylko tę tajemnicę, że każdej Apokalipsie musi towarzyszyć nasza ludzka Księga Genezis, że my nie mamy czasu czekać na jakąś historyczną kolejność jednej i drugiej, obie muszą dziać się jednocześnie, dosłownie każdego dnia.

Czytaj więcej

Stanisław Piasecki - Ofensywa dłubaczy

Od Ostroroga, Frycza Modrzewskiego i Orzechowskiego do Kołłątaja i Staszyca, publicystyka polityczna jest jako rodzaj literacki równouprawniona na kartach historii literatury z tzw. piśmiennictwem pięknem. O Orzechowskim tyleż pisze się w podręcznikach, co o Kochanowskim czy Reju, o Staszycu niemniej niż o Krasickim, czy Trembeckim. Ale kiedy przed kilku laty miasto Poznań przyznało nagrodę literacką wielkiemu pisarzowi politycznemu Polski współczesnej, Romanowi Dmowskiemu – ileż było na ten temat różnych głupawych docinków i konceptów! Dmowski – i literatura?

Na tym przykładzie najjaskrawiej się uwydatnia, jak dalece zacieśnione i zubożone zostało u nas w ostatnich czasach pojęcie literatury. Za pisarzy uznaje się już tylko poetów i beletrystów;

Czytaj więcej

Stanisław Piasecki - Cook, Pontus de la Gardie i "Było tak"

Nacjonalistyczna koncepcja Polski – to nie jest koncepcja dyktatury wodza i elity rządzącej nad narodem. To koncepcja dyktatury narodu. To rozbudzanie poczucia dumy narodowej w najszerszych warstwach, to naród równości społecznej i hierarchii obowiązków, to ekspansja idei polskiej na zewnątrz, po szlakach jagiellońskich.

I dlatego, zdaje mi się, że myli się Wołoszynowski, gdy pisząc w swej książce o czasach ostatnich, o ruchu piłsudczyków, tak rzecz formułuje:

„Z opozycją prawicową szła ciągła walka nie o hasła, nie o światopogląd – o monopol raczej imienia: obóz wielkiej i jednej Polski”.

Walka idzie o coś ważniejszego niż imię. Właśnie – o światopogląd.

Czytaj więcej

Stanisław Piasecki - Wawrzyn akademicki przedstawia się

220 pozłacanych i posrebrzanych ,,Wawrzynów Akademickich”, rozdanych przed kilku dniami przez Akademię Literatury, wywołało już w prasie rozliczne a wcale jednomyślne komentarze. Nic dziwnego, bo temat jest istotnie wdzięczny i dający niemało okazji do upustu złośliwości. Toteż zapewne długo jeszcze będzie służył satyrykom i dziennikarzom.

Jest jednak w tym temacie coś, co podnieca nie tylko zmysł złośliwości, ale skłania do uwag ogólniejszej natury. Wybraniem takich a nie innych nazwisk, piętnastka akademików wystawiła świadectwo swojej orientacji w sprawach współczesnej kultury polskiej. Wystawiła świadectwo swojej umysłowości, odporności charakteru, poziomowi i pionowi.

Czytaj więcej

Stanisław Piasecki - Taka sobie czytanka

Raz do roku, około 1-go września, przepływa przez prasę fala niby to zainteresowania szkolnictwem: ukazują się artykuły wstępne z sakramentalnym tytułem: „Na progu roku szkolnego”, potem wzmianki kronikarskie o nabożeństwach, rozpoczynających nowy rok nauczania, wreszcie kilka reportaży o handlu zamiennym książkami, kłopotach rodzicielskich z sprawianiem nowych mundurów, przepełnieniu w klasach – i na tym koniec. Nawet przerażające obliczenie, zanotowane mimochodem w prasie, że w nadchodzącym roku dla miliona dzieci (wyraźnie dla miliona dzieci) zabraknie miejsca w szkołach polskich, czyli że powiększymy o cały milion liczbę analfabetów w Polsce, nie pobudza nikogo do głębszej refleksji. Są przecież sprawy ważniejsze: Abisynia, wybory, zmiana rządu...

Czytaj więcej

Stanisław Piasecki - Dwie prawdy

Przyszły na literaturę polską lata chude. Reprezentacja jest, a jakże, i Akademia w białej sali, i gwiazdy orderowe, i wstęgi. I coraz więcej uroczystych posiedzeń, uroczystych bankietów, uroczystych mów. Ale za to twórczość literacka ostatnich paru lat nie przedstawia się tęgo. Ukończyła swój cykl powieściowy „Noce i dnie” Maria Dąbrowska – to na dobrą sprawę jedyne wielkie wydarzenie w naszej beletrystyce, a i ono sięga genetycznie okresu przedakademickiego, kiedy to bądź co bądź na przestrzeni kilku lat ukazał się szereg książek o nieprzemijającej wartości. Ilościowo produkcja literacka bynajmniej nie zmalała. Nie wiem, jak to wygląda w statystykach, ale najlepszy barometr – zwały książek na biurku recenzenckim – wciąż wykazują ciśnienie wysokie. Nie brak książek ciekawych, dobrze napisanych, obfitych w bystre obserwacje charakteru reportażowego, choć już i nużących pośpiesznością roboty pisarskiej, łatwizną mody tzw. tematu społecznego, nieprzetrawieniem. Materiały literackie raczej, niż literatura.


A książki wrażającej się w pamięć dojrzałością pisarskiego osiągnięcia, czy pasją i szczerością, takiej książki, do której miałoby się ochotę wrócić po przeczytaniu, o której miałoby się potrzebę podzielić myślami z innymi, nie spotkało się po prostu w naszej beletrystyce ostatnich lat.

Czytaj więcej

Stanisław Piasecki - Front sowiecki i front polski

Imperializmowi sowieckiemu i jego frontom wewnętrznym w Polsce – mamy teraz przeciwstawiać hasło... obrony przed imperializmem sowieckim. Przy takiej nierówności szans można tylko przegrać. Bo imperializmowi sowieckiemu przeciwstawić musi się nie negację, nie obronę, nie defensywę – ale program pozytywny, program imperializmu polskiej idei narodowej, kulturalnej, społecznej, gospodarczej. Program ofensywy.

Czytaj więcej

Stanisław Piasecki - Ofensywa jednolitego frontu

Jeśli się szczerze pragnie przebudowy społecznej, jeśli ma się jej wizję i chce się o tę wizję walczyć, to trzeba tę walkę umieć stoczyć nie tylko w próbie sił, ale i w próbie argumentów. Myślę, że argumenty naszej koncepcji, koncepcji zapewnienia człowiekowi sprawiedliwego zaspokojenia potrzeb nie tylko materialnych, ale i duchowych, są bardziej nowoczesne i twórcze od przestarzałej, jednostronnej i niewytrzymującej próby życia doktryny Marksa. Marksistowska krytyka kapitalizmu (dopełniona przez Sombarta) po dziś dzień w niejednej ze swych analiz nie straciła nic na aktualności; natomiast wszystko, co w marksizmie miało być pozytywne, miało zbudować nowy ustrój, jest po prostu starym, zjełczałym kapitalizmem, tyle tylko, że w skali państwowej.

Czytaj więcej

Stanisław Piasecki - Bezsporne i sporne

Przeczytałem „Pawie pióra” Kruczkowskiego. Żeby napisać o tej książce recenzję. Ale z Kruczkowskim już tak jest, że recenzji stricte sensu o jego utworach beletrystycznych pisać nie sposób. Czytelnika uderzają bowiem nie artystyczne osiągnięcia prozy autora „Kordiana i chama”, nie malowidło obyczajowe nawet, ani tym bardziej fabuła powieściowa – ale przede wszystkim postawa ideowa pisarza, jego żelazna konsekwencja w dialektycznym rozbijaniu tezy naczelnej i przejawiająca się na każdej stronnicy potrzeba działania pisarskiego, agitowania, przekonywania, zdobywania.

Czytaj więcej

Stanisław Piasecki - Wsi spokojna, wsi wesoła

Naprzód była w naszej literaturze wieś sielankowa. Pastyrze i pastyrki, rozśpiewani żniwiarze, dożynki. Potem wieś kolorowa. W łowickich pasiakach, w cyfrowanych portkach góralskich, z kółeczkami u pasa i pawimi piórami u czapki. Wreszcie wieś ponura, przefasonowana na brudno i czarno, jak było trzeba miejskim ciarachom dla epatowania sytych burżujów nędzologią. Ostatnio przybyła nowa odmiana: wieś czerwona, w pożodze rewolucyjnych haseł, doktrynersko naciągnięta do potrzeb tzw. agitacji społecznej.

Czytaj więcej

Stanisław Piasecki - Kawiarniane cenzurki

Opinie literackie wytwarzają się u nas częściej na podstawie notatek prasowych, recenzji, czy zasłyszanej apodyktycznej oceny niż przeczytania utworów, o których się opiniuje. Czy sprawia to nadmiar produkcji literackiej, uniemożliwiający tzw. kulturalnemu człowiekowi ogarnięcie jej całości, czy też może tempo czasów, w jakich żyjemy, bardziej sprzyja przerzuceniu przy śniadaniu, lub przy półczarnej w kawiarni gazet i tygodników, niż czytaniu książek – dość, że coraz jest więcej w światku literackim ludzi, którzy mają w dyskusjach tę wyższość nad czytającymi książki, że nie czytają książek.

Czytaj więcej

Stanisław Piasecki - Literatura chłopska rozwija się

W młodym pokoleniu chłopskim widzenie spraw jest zupełnie inne, niż to bywało w starszym. Rośnie z dnia na dzień poczucie własnej wartości i roli cywilizacyjnej, jaką niedługo już chłop będzie musiał odegrać w życiu polskim. Rośnie wiara w własne siły i konieczność walki, jaką niebawem stoczyć wy-padnie. Coraz rzadziej czad miejskiego koczownictwa uderza do głowy studiującym na uniwersytetach synom chłopskim, coraz rzadsi są dezerterzy, co to i swego się wyrzekli i w obce się nie wgryźli. Rozwija się z żywiołową siłą własny, chłopski, odrębny i tym właśnie wartościowy ruch umysłowy i literacki.

Czytaj więcej

Stanisław Piasecki - Chłopy idą

Kryzys naszej współczesnej cywilizacji jest w znacznej mierze kryzysem osiadłości tzw. elity kulturalnej, cherlającej w wielkich miastach – doniczkach. Urbanizacja i industrializacja z roku na rok coraz to bardziej przemieniała typ życia tych, którzy mienią się być twórcami cywilizacji, w typ życia koczowniczy. Dziś tu, jutro tam, żadnych związań stałych, żadnej ciągłości. Miałkość i sypkość. Więc przy lada wietrze – tuman kurzu i nic więcej.

Zrazu nie dostrzegało się zabójczego wpływu urbanizacji nowoczesnej na życie kulturalne. Przeciwnie. Wymieszanie w wielkomiejskim tyglu różnolitych pierwiastków, przyniesionych ze sobą, dawało twórcze pokrzyżowania, olśniewające kombinacje. Ale nic z tego nie osiadło, nic nie okrzepło. Zatracało swoją barwę – nie umiało stworzyć nowej barwy trwałej. Aż się zaczęto wstydzić tej bezbarwności i chować w noc. W ciemnościach nocy nie ma wstydu. Więc – podróż do dna nocy.

Czytaj więcej

Stanisław Piasecki - Podróż bez hamulców

Ludzie, którzy choćby literacko mogą rozsmakowywać się w powieści Celine’a – to żywe trupy. Zgniłki, które lada podmuch nadciągającej burzy strąci z drzewa. Entuzjazm krytyki francuskiej dla „Podróży do kresu nocy”, każe głęboko zastanowić się nad bolszewicką diagnozą o „zgniłym Zachodzie”, Setki tysięcy egzemplarzy nakładu powieści Celine'a we Francji, zdają się świadczyć, że ta warstwa narodu francuskiego, która od Wielkiej Rewolucji zdobyła sobie prawo reprezentowania Francji i przemawiania w jej imieniu: burżuazja francuska i jej elita inteligencka, znajduje się w fazie rozkładu. I że rozkład ten ogarnia wszystkie jej odcienie polityczne. Jeśli nawet nacjonalista, Leon Daudet, jest „oczarowany” Celinem – to tfu, do diabła z takim nacjonalizmem, to tylko bluff i nic więcej. Prawdziwy nacjonalizm francuski dopiero się narodzi. Może wyjdzie z warstwy chłopskiej, której smród rozkładu mieszczaństwa francuskiego, opiewany przez Celine’a musi być równie wstrętny, jak jest przyjemny paryskim snobom literackim.

Czytaj więcej

Stanisław Piasecki - Czytając list pasterski

Coraz powszechniejsza staje się w narodzie świadomość, że właśnie nam, tu, w tym miejscu Europy, pomiędzy imperializmem materialistycznego bolszewizmu, a imperializmem materialistycznego rasizmu niemieckiego, przypada w udziale wielka misja dziejowa. Że problem naszego istnienia nie wygląda: z Niemcami przeciw Rosji, ani: z Rosją przeciw Niemcom, bo obie te koncepcyjki szachowe oznaczają likwidację Polski jako narodu, jako odrębności duchowej i cywilizacyjnej. Że musimy stawić czoła i jednemu i drugiemu imperializmowi równocześnie, że musimy zbudować potęgę trzecią, która tamtym, materialistycznym światopoglądom przeciwstawi swój idealistyczny pogląd na świat, i skupić wokół niego wszystkich, którzy pomiędzy morzem Bałtyckim a Czarnym i Śródziemnym tak samo czują, jak my, a są słabi i rozbici.

Czytaj więcej

Stanisław Piasecki - Mocarstwowość i cudzofilstwo

Miecz Chrobrego, wyszczerbiony w kijowskiej bramie, jest symbolem dawności wielkiej koncepcji dziejowej narodu. Symbolem bardziej dla czasów co dopiero minionych aktualnym jest miecz Łokietka, zbierającego ziemie polskie z podziału dzielnicowego w jedno państwo polskie. W tym miejscu jesteśmy dziś – mała, scalona Polska z wielkimi ambicjami historycznymi, uzasadnionymi przeszłością, prężnością narodową i położeniem geograficznym na przeciągu wichrów ze wschodu i zachodu. Tu można być tylko albo czymś wielkim i potężnym, albo nie być. Tu można tylko drogą kazimierzowskiej gospodarności i dyplomacji iść ku wielkiej decyzji panów małopolskich sprzed pięciu wieków: zrealizowania koncepcji wojennej Chrobrego poprzez rozszerzenie narodu unią (nie federacją oczywiście!) dwóch narodów. Tu sprawa ukraińska przestaje być wewnętrzną, kłopotliwą sprawą z tzw. mniejszością narodową w tzw. Małopolsce Wschodniej. Tu sprawa nabiera znaczenia dziejowego: dla nich i dla nas. I bez tego nie powtórzy się ani Grunwald, ani Psków. Może się natomiast powtórzyć rok 1794.

Czytaj więcej

Stanisław Piasecki - Jesteśmy polonafilami

Nie jesteśmy krajem wyspiarskim i nie możemy, oczywiście, pozwolić sobie na splendid isolation. Każdy naród, zorganizowany w państwo, musi dążyć do pewnej statyczności poprzez system traktatów, paktów i sojuszów. Sojusz z Francją jest dla Polski w dzisiejszym układzie politycznym czymś, co rozumie się samo przez się, tak jest oczywiście konieczne. Ale jeśli ten sojusz ma być dla narodu polskiego pożyteczny i celowy, musimy być w nim polonofilami, a nie frankofilami. Rolę frankofilów pozostawmy już... Francuzom.

Czytaj więcej

Stanisław Piasecki - W młodych oczach

Im większa przestrzeń czasu dzieli nas od Wielkiej Wojny, im wyraziściej rysują się jej skutki, jeszcze przez niektórych nazywane enigmatycznie „kryzysem” – tym jaśniejsze się staje, że rok 1914 będzie kiedyś datą ostrzej rozgraniczającą dwie epoki, niż uznany za datę graniczną między średniowieczem a tzw. czasami nowożytnymi rok 1492. Odkrycie przez Kolumba Ameryki otworzyło przed Europą handlarskie perspektywy, rozbiło statykę średniowiecznego świata, podważyło strukturę feudalizmu, położyło podwaliny pod rozwój kapitalizmu. Wielka Wojna 1914–1918 zadała gospodarce liberalno-kapitalistycznej cios śmiertelny. Ukazała nicość jej wszystkich kanonów. Dyktatura gospodarcza państwa w okrążonych ze wszystkich stron przez koalicję Niemczech była nie mniejszym przewrotem w pojęciach niż późniejsza rewolucja komunistyczna w Rosji. Na razie tylko – zaraz po wojnie – nie zdawano sobie z tego sprawy, próbowano wracać do przedwojennych systemów gospodarki wolno-kapitalistycznej, dopóki tzw. kryzys nie zaczął na dobre przewracać domków z kart.

Czytaj więcej

Stanisław Piasecki - Odzew

Jakaż to radość dla publicysty, gdy poruszywszy sprawę z rzędu tzw. niebezpiecznych, a więc pomijanych i przemilczanych, sprawę, którą uważa w danym momencie za „najważniejszą z ważnych”, stwierdzić może z korespondencji redakcyjnej i rozmów, że się nie mylił w odczuciach, że nie jest bynajmniej w swoich poglądach sam, że nie jest odosobniony, że wielu, wielu myśli tak samo, że słowa artykułu są sformułowaniem zapatrywań nie tylko osobistych.

Zwłaszcza te słowa, które były próbą określenia obecnego stanu sprawy ukraińskiej. Dalsze, które próbowały naszkicować drogi wyjścia, jedyną realną możliwość rozwikłania tragicznego splotu, uległy konfiskacie. Żalą się na to czytelnicy w listach.

Czytaj więcej

Stanisław Piasecki - Sprawa najważniejsza z ważnych

Nie sposób nic zrozumieć z kwestii ukraińskiej, jeśli sobie nie uświadomić, że narodowcy ukraińscy tak samo czują i myślą po ukraińsku, jak my czujemy i myślimy po polsku. I choćby nawet można było mieć pewne wątpliwości, czy świadomość narodowa jest w narodzie ukraińskim dostatecznie szeroko rozbudzona, choćby nacjonalistów ukraińskich uważać za garstkę, to napięcie ofiarności, poświęcenia i bohaterstwa tej garstki jest tak oczywiście wielkie, że wystarczy nie tylko do wskrzeszenia, ale nawet do stworzenia narodu. To jest pewnik w XX-ym wieku, wieku budzenia się narodów, wieku powstawania państw narodowych, wieku, którego symbolem jest Irlandia.

Czytaj więcej

Stanisław Piasecki - Słowo i treść

Marksizm jest doktryną. Nacjonalizm nie jest doktryną. To stwierdzenie pierwsze i zasadnicze. Bez tego ani kroku naprzód. Uprzytomnienie sobie tej zasadniczej różnicy, dlatego jeszcze jest niezbędne, że słowa: „marksizm” i ,,nacjonalizm”, z ową jednobrzmiącą, nieszczęśliwą końcówką „izm”, stwarzają zewnętrzny pozór jakiejś jednopłaszczyznowości pojęciowej. Chętnie już nieraz wyrzeklibyśmy się słowa „nacjonalizm”, aby położyć kres fałszywym asocjacjom „izmowym”, gdyby przekora i duma nie kazała go nam podtrzymywać: właśnie dlatego, że jest takie zohydzane, właśnie dlatego, że zrobiono zeń straszaka, właśnie dlatego, że na nie napadają. Uciekanie od słowa, choćby niefortunnego, jest tym samem, czym opuszczanie sztandaru. Nie opuszcza się sztandaru w walce. Można go zamienić i oddać do muzeum w czasie pokoju.

 

Czytaj więcej

Stanisław Piasecki - Podróż miedzyplanetarna

Starsi panowie, panowie z XIX-go wieku, ci, którzy w curriculum vitae wpisaną mają datę urodzenia, zaczynającą się od cyfr 18..., ogromnie lubią rozprawiać długo i uczenie o kryzysie i dnie kryzysu, o równaniu w dół i nakręcaniu koniunktury, o deflacji i inflacji. Nam, ludziom XX-go wieku, wydają się te ekonomiczne rozrywki umysłowe po prostu zabawne. Kryzys? Bardzo zgrabne słówko, bo napawające otuchą, że się przecież kiedyś skończy (zwłaszcza, że już dno pokazał), i że powoli, powoli, na automatycznej taśmie deflacji lub inflacji (co kto woli), powrócą dawne, dobre czasy. Nam, może dlatego, że do tych dawnych, dobrych czasów nie tęsknimy, nie bardzo chce się jakoś wierzyć w kryzys. Wydaje się nam raczej, jesteśmy nawet tego pewni, że przeżywamy zjawisko znacznie większej skali, niż taki zwykły, oklepany kryzys ekonomiczny. Że to po prostu katastrofa kapitalistycznego ustroju gospodarczego, w jaki świat zagrzązł przez szereg wieków. I że już tej zmurszałej budowli podstemplować się nie da, ani nie ma po co. Więc też interesuje nas budowa nowego ustroju.

Czytaj więcej

Stanisław Piasecki - Myśli o prawie

W życiu publicznym odwoływanie się do prawa jest najczęściej synonimem słabości i niepewności w zdaniu sobie sprawy z swej wewnętrznej prawdy. Twórcze i sugestywne społecznie jest odwołanie się do sumienia, a nie do kodeksu, do wiary w słuszność programu, a nie do konstytucji. Jeśli prawo pokrywa się całkowicie z prawdą sumienia i z wiarą w słuszność programu, jest wówczas tym, czym być powinno. Ale i wówczas jest tylko funkcją sumienia i programu, mniej lub bardziej udolną formą. Fetyszyzm prawa – jest zawsze wewnętrznie pusty. Jest fetyszyzmem formy. Słabość obozu rządowego w dniach przewrotu majowego i przyczyna jego klęski leżała w tym, że operował formalistycznym hasłem praworządności, a nie hasłami słuszności. Siłą tych, którzy przyszli przez trzeci most były hasła moralne, jakie wypisali na swych sztandarach, była odwaga odpowiedzialności,

Czytaj więcej

Stanisław Piasecki - Cenzus wieku

Sprawa wieku, to jest w Polsce dzisiejszej coś znacznie więcej, niż odwieczny, znany pod wszystkimi szerokościami i długościami geograficznymi, konflikt młodych z starymi, frazeologiczny raczej, niż istotny. Sprawa wieku w Polsce dzisiejszej – to głęboka różnica typu psychicznego. Dla „starych” państwo polskie to zrealizowane hasło niepodległości, wspomnienia walk powstańczych i zabiegów dyplomatycznych, coś samo w sobie cudownego i niezwykłego. Dla młodych państwowość polska jest czymś samo przez się rozumiejącym się, zwykłym, powszednim, naturalnym. „Starzy” potrafią się zachłystywać tym, że polska flaga wisi na maszcie, że mamy swoją walutę, która nie spada, że zawieramy traktaty, sojusze i porozumienia. Ideałem ich jest stabilizacja. Młodzi, przeciwnie, chcą burzyć i przebudowywać, nie boją się ryzyka, które by mogło nawet chwilowo narazić na szwank interesy państwa, bo cóż warte państwa niesprawiedliwości społecznej i gospodarczego wyzysku? Tamci chcą urządzać państwo – ci przede wszystkim chcą urządzać społeczeństwo. Tamci zdołali się już pokłócić o to, jak urządzać państwo, ci nie zdążyli się jeszcze poróżnić serio na temat urządzania społeczeństwa.

Czytaj więcej

Stanisław Piasecki - Latający dywan

Inżynierski, techniczny sposób myślenia z natury swojej jest ciasny. Inżynierska metoda pracy – to dłubanina, wielokrotne eksperymentowanie, ulepszanie śrubki po śrubce. Gdy kierunek poszukiwań jest już wytyczony – rok za rokiem przynosi udoskonalenia techniczne, rok za rokiem przybliża nas do ideału fantazji, stworzonego przedtem w bajce, lub już bardziej skonkretyzowanego w fantastycznej powieści o kapitanie Nemo, Królu Przestrzeni, czy podróży na księżyc. Rozgałęzienia nowoczesnej techniki są tak liczne, taki jeszcze ogrom pracy do wykonania, aby dociągnąć do ideału już stworzonego w fantazji, albo nawet w niektórych dziedzinach pójść dalej, choć zawsze w tym samym kierunku – że wszelkie nowe fantazjowanie uznano za zbyteczne. Że zaś w dodatku kierunek fantazji technicznej XX-go i XX-go wieku (nazwijmy go kierunkiem vernerowskim) znakomicie odpowiadał potrzebom wielkoprzemysłowego ustroju kapitalistycznego, tedy i z tej strony zrobiono wszystko, aby wszelkie twórcze fantazje, nie mieszczące się w granicach, uznanych za „rzeczowe”, w zarodku zdusić.

Czytaj więcej

Stanisław Piasecki - Z pieca na łeb

Nowy pogląd na świat, któremu podwaliny dają ostatnie badania nauk ścisłych, przeciwstawiając się zdecydowanie materialistycznej tępocie, różni się jednak wyraźnie od dotychczasowego, podobłocznego światopoglądu idealistycznego. Konkretną rzeczywistością są dla niego zarówno duchowe, jak i materialne potrzeby człowieka. Walcząc o ustrój, w którym potrzeby duchowe człowieka mogłyby być zaspokojone, daleki jest od wyniosłej pogardy dla potrzeb materialnych. Te dwie sprawy pozostają ze sobą w ścisłym związku, takim samym, jaki nowoczesna biologia nazywa stosunkiem komplementarności. Bez zaspokojenia potrzeb materialnych nie może istnieć zaspokojenie potrzeb duchowych i na odwrót, bez zaspokojenia potrzeb duchowych zaspokojenie potrzeb materialnych jest fikcją.

Czytaj więcej

Stanisław Piasecki - Pogrzeb Newtona

Wiara w mechanistyczną i deterministyczną strukturę świata, którą wyznawał wiek XIX, opierając się na ewangelii Newtona, była wiarą śmiertelną. Znamię śmierci, a nie możliwości tworzenia nowego, lepszego życia zbiorowego, noszą wszystkie te teorie społeczno-gospodarcze, które zostały zbudowane na mechanistycznym prawie przyczynowości newtonowskiej. Teoria planowej gospodarki państwa-maszyny, które ma zapewnić obywatelom najracjonalniejszy podział dochodu społecznego i zaspokojenie ich potrzeb materialnych – im bliżej będzie osiągnięcia swego ideału, tym bardziej zbliżać będzie śmierć organizmu społecznego. Bo społeczność, podobnie jak organizm żyjący, nie jest tylko sumą zdeterminowanych procesów fizjologicznych. Zasada komplementarności odnosi się równie do człowieka, jak i do zbiorowości. Idea społeczna, która duchowych i materialnych potrzeb zbiorowości nie postawi równorzędnie, która nie wyjdzie z założenia, że te czynniki nawzajem uzupełniają się i ograniczają – będzie ideą cmentarną.

Czytaj więcej

Stanisław Piasecki - Tajemnica 48 chromosomów

Do nauk przyrodniczych w ogóle, a do medycyny w szczególności, żywiłem zawsze głęboką niechęć. Sprawiło to drażniące zarozumialstwo przyrodniczego, materialistycznego poglądu na świat, sprawiła to narastająca poprzez cały wiek XIX-ty pewność nauk przyrodniczych, że wszystko da się zmierzyć, zważyć i sklasyfikować, że już lada dzień będzie gotowa ostateczna formułka na mechanizm człowieka i wszechświata. Z czym oczywiście złączony pogardliwy stosunek do „bezpłodnych spekulacyj filozoficznych” tudzież „zbudowanych na piasku nauk humanistycznych”. I ten irytująco apodyktyczny ton panów przedstawicieli „wiedzy ścisłej”!

Owe pierwsze wrażenie, jakie się wynosi z książki Frostiga, jest, że ten nieznośnie apodyktyczny ton przyrodników należy już do przeszłości. Dokonał się przewrót. Ten sam przewrót, któremu daje wyraz Jeans na kartach swej przepięknej książki „Nowy świat fizyki”, ten sam przewrót, który zbudował most pomiędzy fizyką a metafizyką, jest równie dostrzegalny w nauce o wszechświecie, jak i w nauce o człowieku. Książka Frostiga, w swej części pierwszej, streszczającej teoretyczne podstawy psychiatrii, jest właściwie streszczeniem dzisiejszego stanu wiedzy o człowieku. Wiedzy biologicznej, fizjologicznej i psychologicznej. Ta właśnie część jest najbardziej frapująca dla laika.

Czytaj więcej

Stanisław Piasecki - Produktywizm, styl i moda

Wytwarza się w ten sposób jakieś błędne koło. Puszczonej raz w ruch lawiny produkcji, rosnącej z szybkością postępu geometrycznego, nie sposób powstrzymać. Powstrzymanie – oznacza zamknięcie fabryk, bezrobocie, głód. A tymczasem tworzone sztucznie potrzeby dla skonsumowania tej produkcji, które zrazu dotrzymywały kroku postępowi geometrycznemu techniki, stanęły dęba. Życie człowieka nie wyczerpuje się przecież w zaspakajaniu potrzeb materialnych i gdy zaspakajanie tych potrzeb (nadmiernie sztucznie tworzonych) zaczyna zużywać zbyt wiele energii, gdy zaczyna zamieniać człowieka w niewolnika, gdy uniemożliwia mu życie duchowe, wytchnienie, skupienie się – musi zrodzić się bunt. Nie chcemy, żeby rządził nami interes produkcji, żeby przemysł dyktował nam, jakie mamy mieć potrzeby – stosunek musi ulec odwróceniu. Narastanie naszych potrzeb niech wykreśla rozmiary produkcji. 

Czytaj więcej

Zygmunt Balicki - Przyszły wzrost konsolidacji narodowej

Powszechne i na każdym niemal kroku stwierdzany bywa fakt, że wielka wojna obecna jest nie tylko walką armii, ale narodów całych, że powodzenie w niej zależy nie mniej od jednolitości stanowiska, organizacyjnego wyćwiczenia i patriotyzmu mas narodu, niż od męstwa i sprawności wojennej sił zbrojnych, słowem, że nie tylko front, lecz i tył rozstrzyga o przyszłych losach państw i narodów. Nie ulega wątpliwości, że losy te, pomimo rozwiązania wielu kwestii palących i zaprowadzenia większej równowagi w dziedzinach szczególnie dotąd pod względem tej równowagi chwiejnych i niestałych, nie będą rozstrzygnięte ostatecznie i raz na zawsze, że stan pogotowia i napięcia odpornego trwać będzie również po wojnie, i to w spotęgowanym nawet na wielu punktach natężeniu. Jeżeli tak, to przewidywać możemy z całą pewnością, że dyscyplina duchowa i organizacyjna, właściwa dotychczas tylko machinom państwowym i ich organom wykonawczym – armiom, ogarnąć będzie musiała i przeniknąć tymże pierwiastkiem jednolitość i karność również narody i społeczeństwa. Da to ostateczną przewagę zasadzie obowiązków nad postulatem praw w całym ich życiu wewnętrznym.

Czytaj więcej

Zygmunt Balicki - „Wesele” jako dramat narodowy

Nie zrozumiano u nas „Wesela” Wyspiańskiego, ani w Królestwie, gdzie raziło zbyt lokalne jego zabarwienie, ani nawet w Galicji, gdzie grunt, na którym powstał ten utwór, był miejscowy, a motywy swojskie, aż do osób żywych, wprowadzonych na scenę, i tła wziętego z natury. Odczuto tylko silnie – tu i tam – wrażenie niepokojące i przejmujący nastrój jakiegoś dramatu narodowego, który nie wiązał się wprawdzie z życiem bieżącym, ale nosił na sobie cechy dręczącego prawdopodobieństwa, ukrytego gdzieś w mroku tajemnic przyszłości. Widzowie sceny końcowej, słuchając z zapartym oddechem muzyki chochoła, czuli, że potężne wizje i wstrząsającą chwilę oczekiwania czegoś wielkiego przerywa brutalnie jakaś siła fatalistyczna, szydercza i urągliwa, topiąca sny o czynie w śnie bezwładu i nie tylko ściągająca marzenia na ziemię, ale nurzająca je w prochu trywialności szopkarskiej. Rozchodzili się słuchacze z zapytaniem: „co to było?” – a nie znajdując wyjaśnienia ani analogii w życiu obecnym narodu, czuli cisnące się do mózgu pytanie: „co to ma być? czy Wyspiański szydzi tylko, czy prorokuje?”

Czytaj więcej

Zygmunt Balicki - Z metodologii politycznej

Pojęcie o tym, polityka posiada własne metody myślenia i postępowania, aczkolwiek stare, jak ona sama i stwierdzane codziennie i wszędzie, gdziekolwiek ta strona życia zbiorowego występuje na widownię, – pojęcie to niezmiernie powoli i opornie przenika do umysłów szerszego ogółu naszego.

Czytaj więcej

Zygmunt Balicki - Etapy patriotyzmu

W burzy, w atmosferze przesyconej elektrycznością, wśród kotłujących się sił żywiołowych, dojrzewa wegetacją, rozwijają się kwiaty, a zarazem rozkładają się części organiczne, oderwane od żywej całości. Wojna jest burzą w życiu narodów, a cóż dopiero taka jak obecna, wstrząsająca do głębi ich bytem, przetasowująca pokłady społeczne – jak wstrząśnienie geologiczne pokłady ziemi, a co więcej – naprężająca wszystkie ludzkie wysiłki twórcze do najwyższego napięcia. – W podobnych próbach, w których skondensowują się doświadczenia i przeżycia dziejowe, dojrzewa dusza narodu, hartuje się i krzepnie, odpada zaś od niej wszystko, co nie jest zdolne sprostać wymaganiom przyśpieszonego jej rozwoju. Kto w czasach takich żyje powszednimi uczuciami przeszłości i obraca się po dawnemu w sferze pojęć, które się już przeżyty i stały banalnymi, zdawkowymi frazesami dni minionych, ten, sam nie wiedząc kiedy, staje się czynnikiem fermentu i rozkładu. Tak fermentuje mleko lub rozkłada się mięso podczas burzy pod wpływem tej samej przesycającej powietrze elektryczności, która odradza i powołuje do życia wszystko, co jest do niego zdolne.

Czytaj więcej

Zygmunt Balicki - Polityka oportunizmu i polityka zasad

Znana jest anegdotka, ilustrująca w dosadnej formie utylitaryzm polityczny kupców: „Nasi wciąż zwyciężają” – odezwał się jeden z nich. – „A kto to są nasi?” – „No, ci co zwyciężają”. Tak krańcowego utylitaryzmu nie spotykamy niewątpliwie w społeczeństwie polskim, już choćby dlatego, że potrzeba ideowego punktu oparcia w polityce jest w nim zbyt silna, natomiast uczuciowość i nastrojowość nasza są bezwiednymi krzewicielkami ustawicznie wypływających na widownię prądów oportunistycznych. Istnieje u nas (nie tylko zresztą u nas) pewien typ ludzi, czy też pewna odmiana charakterów, dla których stanowisko, zajmowane w polityce, ulega ciągłym modyfikacjom, a nawet przewrotom, zależnie od tego, która z dwóch stron wojujących bierze w danym okresie górę. Taki oportunizm uczuciowy jest poniekąd jeszcze zrozumiały wśród narodów i państw neutralnych, gdzie może, do czasu przynajmniej, pozostać platonicznym, wśród tych jednak, które siłą rzeczy lub swego położenia terytorialnego zostały wciągnięte w wir walki, neutralność jest nie do pomyślenia, gdyż wówczas zamienia się ona w ustawiczne oscylacje, nie tylko zacierające wszelką wyrazistość linii polityki narodowej, ale podcinającą ją samą u podstaw. Uczuciowe „modyfikowanie orientacji” prowadzi do chwiejności, będącej zawsze cechą złej polityki, a dyktując z konieczności wskazania na chwilę bieżącą, staje się źródłem ustawicznych, na dwie strony popełnianych błędów. Wybrnąć z nich staje się niepodobieństwem, gdyż niema już wtedy polityki narodowej, a jest tylko spekulacja na najmniejsze zło i okupienie się najmniejszymi stratami, a więc nakreślona z góry przegrana.

Czytaj więcej

Zygmunt Balicki - Czystość polityki narodowej

Formowanie się narodów współczesnych jako podstawowych indywidualności politycznych, jako całości, stanowiących podmiot i przedmiot współżycia jednostek międzynarodowych, odbywa się niejako w naszych oczach, tj. na polu naszego historycznego widnokręgu: nie przekracza ono początków XIX stulecia, poza którem gubi się jeszcze i tonie w życiu organizacji państw, tych jedynie uznawanych dotychczas indywidualności w stosunkach między narodami. Równolegle do tego procesu przeobrażeń zewnętrznych odbywa się proces krystalizacji pojęć o narodzie i jego sprawach, a proces ten polega nie tylko na ich dojrzewaniu, ale również na mozolnym ich wyodrębnianiu z pośród sfery pokrewnych dotychczas pojęć z zakresu życia państwowego. Społeczeństwa współczesne uczą się dopiero operować myślą w płaszczyźnie polityki czysto narodowej, na każdym jednak kroku staje im na przeszkodzie nabyta rutyna obracania się w sferze pojęć polityki państwowej.

Czytaj więcej

Zygmunt Balicki - Marzenia senne w polityce

Duchowość zbiorowa ma swoje sny i marzenia senne, tak samo jak duchowość osobnicza. Kto wie, czy psychologia społeczna nie określi kiedyś całej dziedziny czystej sztuki, wraz z literaturą piękną, tego wolnego, nie skrępowanego karbami rzeczywistości, płynnego polotu wyobraźni samorzutnej i szczerej, a więc pięknej – jako marzeń sennych, towarzyszących wypoczynkowi umęczonej życiem codziennym duszy narodu, którą szuka wytchnienia i odrodzenia sil własnych w oderwaniu od kołowrotu powszedniości i we wzlotach nieprzymuszonych w sferę fantazji. Wszak mamy sztukę i literaturę krzepiącą, – te cudne widziadła piękna i potęgi, właściwe stanom wzmagającej się mocy narodu, mamy i obezwładniająca w chwilach upadku jego ducha, mamy wreszcie w jej utworach szamocące się w swej bezsilności duszące zmory – podczas zaburzeń duchowych i rozkładu jaźni; wszak istnieje z drugiej strony sztuka i literatura stanów zmęczenia i wyczepiania, odtwarzająca realistycznie, a zawsze poniżej rzeczywistości, brane z życia zjawiska i wypadki, podobnie jak sny, które powtarzają tylko w formie skażonej wrażenia dnia ubiegłego, istnieje również sztuka i literatura stanów podniesienia ducha, roztaczająca w napięciu twórczym obrazy dotąd nieznane, widząca więcej niżli jest, a czasem rozwiązująca nie rozwikłane na jawie zagadnienia życia.

Czytaj więcej

Zygmunt Balicki - Umiarkowanie w polityce

Niema nic trudniejszego do odwrócenia jak potok nałogów myśli, który już sobie wyżłobił pewne łożysko i ciągle je pogłębia samą siłą fal, płynących w jednym kierunku. Życie bogate i wszechstronne dostarcza innym społeczeństwom coraz to nowych sprawdzianów do ciągłej rewizji własnych ustalających się pojęć, dopóki ich łożysko nie zostanie ujęte w karny stale, uregulowane i obmurowane, jako trwała zdobycz kultury umysłowej. Nam, jako społeczeństwu, żyjącemu życiem ubogim i jednostronnym, brak zarówno niewzruszonych pewników w zakresie spraw publicznych, jak zdolności do poddawania ustawicznej rewizji pojęć, które się tylko z biegiem czasu utarły, choćby płynęły najbardziej płytkim i krętem łożyskiem.

Czytaj więcej

Zygmunt Balicki - Zachowanie typu w stronnictwach politycznych

W artykule poprzednim starałem się podnieść znaczenie, rolę i warunki zachowania typu indywidualności zbiorowej w stosunku do narodu. Ta sama dążność instynktowa, przyrodzona każdemu ustrojowi, a w ustrojach samowiednych obejmująca rozległy zakres zjawisk nader złożonych, zaznacza się oczywiście również w życiu stronnictw politycznych, już choćby dlatego, że stanowią one swego rodzaju organizmy społeczne, posiadające swój rozwój i rozrost, swoje dzieje, przeobrażenia j zboczenia, swoją samowiedzę i celowość, a więc i swoją duszę zbiorową o własnej indywidualności. I tu więc również sprawa zachowania typu odgrywa pewną właściwą sobie rolę, a rola ta jest nie tylko interesująca sama przez się, ale nadto może ona rzucić sporo światła na istotę stronnictw politycznych i ich stosunek do całości życia narodowego.

Czytaj więcej

Zygmunt Balicki - Zachowanie typu narodowego

Każdą indywidualność społeczną, czy to będzie naród, stronnictwo, grupa lub stowarzyszenie, ożywia świadoma, na instynktowej skłonności oparta, dążność do zachowania i utrwalenia swego typu. To, co w organizmach biologicznych występuje pod postacią dziedziczności gatunkowej, której ciągłość rozszczepia się na dwa kierunki: jeden – niejako poziomy – będący szeregiem wyodrębnionych faktów dziedziczenia współistniejących osobników, i drugi – niejako pionowy – przedstawiający szereg równie wyodrębnionych faktów dziedziczenia następujących po sobie osobników, a co razem wzięte tworzy jedność gatunkowego typu w przestrzeni i czasie, to samo przejawia się w biegu życia społeczeństw: zarówno różnorodność indywidualności osobniczych w przestrzeni, jak i następstwo pokoleń w czasie, nie może nam zaciemniać znanego faktu, że każda zbiorowość, a zwłaszcza organizacja społeczna, posiada – wzorem ustrojów biologicznych – wrodzoną skłonność zachowawczą, nakazującą jej nie tylko dążyć do możliwego przedłużenia swego bytu, lecz i do możliwego zachowania jego form, stanowiących łącznie o indywidualności właściwego jej typu. Zamiast doboru naturalnego (płciowego) mamy tu dobór społeczny, na jednorodności, powinowactwie i sympatii oparty; zamiast pokoleń biologicznych (rodzicielskich) – pokolenia społeczne, to jest takie, które kolejno były wychowane i same wychowywały w pewnym typie tych, co po nich przychodzili. Ale istota ciągłości pozostaje ta sama.

Czytaj więcej

Zygmunt Balicki - Nasza niezależność duchowa

Każdy naród współczesny jest terenem, na którym operują bezpośrednio i na którym ścierają się z sobą wpływy obce. Tak było zresztą od wieków, tylko że dziś splot interesów na gruncie międzynarodowym stał się ściślejszy i bardziej powikłany. Postępy międzynarodowości nie idą bynajmniej w kierunku prorokowanym przez socjalizm – wzrastającej solidarności i zaniku przeciwieństw narodowych, lecz właśnie w kierunku przenikania i ścierania się wpływów wzajemnych – ideowych, politycznych, finansowych, gospodarczych i kulturalnych, w kierunku opanowywania jednych społeczeństw przez drugie, oraz narodów całych przez służące pewnym interesom organizacje międzynarodowe. Socjaliści zresztą nadawali ideowe zabarwienie swym dążeniom rzekomo „międzynarodowym” tylko dla użytku profanów, wiadomo dziś bowiem aż nadto dobrze, że kryły się za nimi jedynie interesy międzyklasowe: dążenie do podporządkowania narodów całych, a nawet państw, interesom „proletariatu”, czyli mówiąc ściślej – jednej warstwy zorganizowanych robotników wykwalifikowanych.

Czytaj więcej

Zygmunt Balicki - Dylemat dziejowy

Polska przez cały ciąg swych popiastowskich dziejów nie miała ani pierwszorzędnych polityków, ani mężów stanu, którzy by wyraźne swe na jej losach wycisnęli piętno. Nie miała ich, bo ich nie wydawała, i chyba przybysz, jak Stefan Batory, krótkimi swymi rządami podniósł myśl polityczną na wyżyny zadań dziejowych.

Fakt ten tak bezsporny, tak bijący w oczy, a tak mało wyświetlany w swych przyczynach i skutkach, zasługiwałby na poważne, specjalne studium. Jedna wszakże jego przyczyna narzuca się, sama przez się naszej uwadze i oświetla skośnym swym odblaskiem nawet czasy dzisiejsze. Jest nią słabość rządów w Rzeczypospolitej.

Czytaj więcej

Zygmunt Balicki - Brak miary wartości

Jesteśmy stanowczo społeczeństwem od święta, czy – jak kto woli – od chwil nadzwyczajnych i wyjątkowych. Wtedy zdobywamy się bądź co bądź na zalety, a chociażby nawet na wady, ale wyższej miary, większego pokroju i gdyby one przeszły w nasze właściwości stałe, zamieniły się w nabyte i utrwalone cechy bytu powszedniego, stałyby się materiałem niepośledniej wartości, a z materiału podobnego, urabianego i ucieranego stale w przeżywanej praktyce, dałoby się wytworzyć wcale porządne społeczeństwo. Weźmy którykolwiek z okresów szczególnych i niepowszednich naszego życia narodowego w epoce ostatniej, – zawsze znajdziemy w nim wysoki poziom ducha, ogromną ofiarność, zdolność do poświęceń jednostkowych i zbiorowych, wielkie poczucie solidarności i jedności wewnętrznej, nawet dużą dozę karności obywatelskiej, tak w ogóle nie licującej z naszym usposobieniem codziennym, – słowem wszystkie warunki, umożliwiające akcję zbiorową w większym stylu, godną zaznaczyć swymi śladami dziejową drogę narodu.

Czytaj więcej

Zygmunt Balicki - Jedność wewnętrzna polityki narodowej

Dla społeczeństwa, rozciągającego ustawiczną i baczną kontrolę nad swym życiem wewnętrznym, nie ma troski ważniejszej nad zachowanie własnej jedności duchowej. Gdy ją posiada, gdy jest jej pewne, kwestia sprostania nasuwającym się w biegu życia zadaniom jest tylko kwestią wysiłku, zwróconego na zewnątrz; gdy jej nie ma, każde nowe sytuujące przed społeczeństwem zagadniecie wywołuje przede wszystkim szamotanie wewnętrzne, nadaremne próby ustalenia dyrektywy politycznej, a wysiłek, który w całości powinien by być zużyty na akt woli, rozprasza się i rozbija na starcia nurtujących w świadomości, a sprzecznych ze sobą popędów, z których jeden ubezwładnia drugi. Stąd zrodzić się może tylko czyn chwiejny, niepewny siebie, pozbawiony wyrazistości i mocy, jeżeli nie rozpływa się wręcz w jałowym wyrazie rozstrzelonych stanów wewnętrznych.

Czytaj więcej

Zygmunt Balicki - Uczuciowe podstawy społeczeństwa

Każda społeczność stała, posiadająca wyraźną odrębność, utrwalone tradycje i oparty na nich własny charakter, zawiera w swym łonie silniej lub słabiej zarysowaną grupę, uwydatniającą się w sposób szczególny na tle pozostałego ogółu. Nie jest to z konieczności grupa, powołana formalnie do przewodnictwa w zakresie zadań tej społeczności, ale grupa najlepiej uosabiająca w sobie całość, nosicielka jej odrębności, tradycji i swoistego charakteru, wyobrazicielka tych wszystkich znamion, które o jej indywidualności stanowią. Nie jest to więc jądro komórki, ten szczególny narząd, właściwy każdej złożonej budowie organizacyjnej, lecz specyficzna plazma, z której podobny narząd powstaje i z którą się niejednokrotnie zlewa w zupełności.

Czytaj więcej

Zygmunt Wasilewski - Jan Ludwik Popławski. Szkic wizerunku

Wiadomość o śmierci Jana Popławskiego, ogłoszona dnia 12 marca 1908 r. w dziennikach warszawskich, rozeszła się tegoż dnia żałobnym echem po wszystkich ziemiach polskich. Imię Popławskiego, acz nie głośne, znane było i otoczone czcią wszędzie, gdzie sięgało rozumienie sprawy polskiej. Śmierć jego zrobiła wrażenie nie tylko na nas najbliższych, odczuto ją powszechnie w sferach oświeconych jako stratę narodową. Mamy na to dowód w prasie wszystkich obozów, która pomimo toczonej stale (a wówczas nader zaostrzonej) walki z obozem demokratyczno-narodowym, złożyła jednomyślnie hołd cieniom zmarłego. Ale to jest faktem, że po raz pierwszy mówiło się publicznie o Popławskim. Trzeba było na to jego śmierci. Imię jego, zanim dało się poznać sferom pisarskim i politycznym, było już od dawna poufnym hasłem dla całych zastępów ludzi we wszystkich trzech dzielnicach; ale dopiero teraz pokazano jego oblicze ogółowi narodowym. To dało specjalny charakter jego popularności pośmiertnej i hołdom pogrzebowym.

Czytaj więcej

Jan Ludwik Popławski - Bałamuctwo polityczne

Od lat kilku wyrażaliśmy niejednokrotnie zdanie, że w miarę rozszerzania się polityki międzynarodowej, która z europejskiej staje się coraz bardziej wszechświatową, i komplikowania się jej zadań, sprawy odległe, uważane za obce i egzotyczne, mogą mieć donioślejsze, aczkolwiek pośrednie dla stosunków naszych znaczenie, niż sprawy terytorialnie dość nam bliskie. Trzy czy nawet cztery lata temu pisałem w „Przeglądzie Wszechpolskim”, że polityka Japonii lub Chin więcej nas obchodzić powinna niż polityka Francji lub Włoch. Niedawno jeszcze, kiedyś my w organach naszych zaznaczyli, że stosunek Japonii do Rosji oddziałać musi na dalszy rozwój sprawy polskiej, wygłoszenie tego poglądu dało powód do drwin tanich na lemat sojuszu japońsko-polskiego.

Czytaj więcej

Jan Ludwik Popławski - Polityka polska Austrii

Często powtarzane zdanie o zbieżności, a nawet o wspólności – w pewnym zakresie – interesów narodowych polskich z interesami państwowymi Austrii, stało się niemal za pewnik uchodzącym komunałem. Na uznaniu tej łączności – powiadają – opiera się stosunek wzajemny między Polakami z jednej, a monarchią i dynastią z drugiej strony. Nieraz słyszy się nawet apodyktyczne twierdzenia, że rozwój narodowych aspiracji polskich leży w dobrze pojmowanym interesie monarchii i dynastii i że temu pojmowaniu zawdzięczamy uznanie praw naszych i powagi naszej w Galicji i stanowisko nasze w państwie.

Czytaj więcej

Jan Ludwik Popławski - Podział sił

Obecnie, kiedy sprawy kolonialne coraz ważniejszą zaczynają grać rolę w polityce i w życiu społecznym ludów europejskich, kiedy świat cały staje się jednym wielkim organizmem, ekonomicznym „rynkiem międzynarodowym” warto przyjrzeć się cyfrom, które ten stan rzeczy dokładniej od wszelkich opisów malują.

[...] Mapa polityczna świata, w najbliższej przyszłości ulegać będzie ciągłym zmianom, wskutek dążenia z jednej strony państw europejskich do zagarnięcia reszty terytoriów połowicznie lub całkowicie niezależnych w Azji w Afryce, a jednocześnie wskutek prądów separatystycznych w koloniach, chociażby nawet stosunki w Europie pozostały in status quo.

Czytaj więcej

Jan Ludwik Popławski - Walka o panowanie nad Azją

Dla przyszłego historyka wojna rosyjsko-japońska będzie niewątpliwie początkiem tego okresu dziejów współczesnych, którego tło wytłoczy, którego osią stanie się walka o panowanie nad Azją. O panowanie – podkreślam ten wyraz – nie zaś o posiadanie, o podział Azji pomiędzy państwa europejskie, bo ten jest z wielu względów, których wyliczanie byłoby zbytecznym – niemożliwym. I dziś nawet te państwa europejskie, które zagarnęły w Azji wielkie obszary, jak Anglia w Indiach, lub Francja w Indochinach panują nad nimi politycznie, wyzyskują je handlowo, ale nie wzięły ich w posiadanie. Jedynie Syberia, która nadawała się do kolonizacji, stanowi integralną część państwa rosyjskiego, ale już o Turkiestanie i w ogóle o Azji środkowej nie można tego powiedzieć.

Współzawodnictwo pomiędzy Anglią i Rosją jest tylko epizodem, chociaż najważniejszym, walki o panowanie nad Azją. Ten cel – panowanie nad Azją – polityka obu współzawodniczących mocarstw teraz dopiero należycie zaczyna sobie uświadamiać.

Czytaj więcej

Jan Ludwik Popławski - Kryzys państwowy w Rosji a decentralizacja

Przesilenie wewnętrzne w państwie rosyjskim, bezpośrednio wywołane wojną na Dalekim Wschodzie, ale będące wynikiem różnorodnych przyczyn, które spowodowały zupełną dezorganizację polityczną i społeczną – krystalizuje się coraz wyraźniej w dążenie do zasadniczej zmiany ustroju państwowego. To dążenie stało się niemal Powszechnym, ale tylko – zaznaczamy to z naciskiem – w inteligentnych warstwach społeczeństwa rosyjskiego. Jakkolwiek bowiem rząd, w stosunku swym do społeczeństwa, liczy się bodaj więcej z żywiołowym niezadowoleniem, nurtującym wśród ludu i wyrażającym się w protestach i buntach oraz w groźnym dla przyszłości narodu i państwa rozprężeniu wszelkich więzów społecznych i moralnych, to jednak doniosłość polityczną ma jedynie świadome i celowe dążenie żywiołów opozycyjnych do przekształcenia ustroju państwa w duchu liberalno-konstytucyjnym. Niezadowolenie żywiołowe ludu daje temu dążeniu mocną podstawę, zwłaszcza wobec rządu, ale nie jest zdolne przeobrazić się samo w poważny, masowy ruch polityczny i mogłoby raczej w pewnych warunkach wybuchnąć krwawym buntem.

Czytaj więcej

Jan Ludwik Popławski - Ulgi dla Żydów w Rosji

Rozgłoszona niedawno telegraficznie wiadomość o zamiarze zniesienia w Rosji wyjątkowego stanu żydów świadczy, że rząd rosyjski znajduje się w poważnych kłopotach finansowych. Widocznie nie może zaciągnąć pożyczki bez udziału w niej finansistów żydowskich, więc pragnie ich sobie zjednać, lub, co jest prawdopodobniejsze, ci finansiści postawili przy układach jako warunek, że ograniczenia i prawa wyjątkowe, krępujące ich współwyznawców w Rosji, będą usunięte lub znacznie złagodzone.

Czytaj więcej

Jan Ludwik Popławski - Pochodzenie i istota syjonizmu

W ostatnich czasach dużo mówiono i pisano o ruchu syjonistycznym, właściwie należałoby powiedzieć – zaczęto mówić i pisać o tej sprawie tak dla nas ważnej, a dotychczas dorywczo i powierzchownie traktowanej.

Prasa, zwłaszcza codzienna, informowała wprawdzie czasem czytający ogół polski o ruchu syjonistycznym zagranicą i u nas, dodawała nawet do tych informacji komentarze, nieraz wcale bystre i oryginalne, częściej powszednie i płytkie, ale nie starała się wniknąć w głąb sprawy, wyjaśnić powstania, istoty i właściwego charakteru syjonizmu, określić jego dążeń i zadań, a następnie zrozumieć stosunku tego znamiennego objawu w życiu żydowskim do naszego życia narodowego, do naszych spraw i interesów.

 [...] To, co piszemy, jest tylko skromnym przyczynkiem do ustalenia genezy i zdania sobie sprawy z istoty ruchu syjonistycznego i jego rysów znamiennych.

Czytaj więcej

Jan Ludwik Popławski - Jubileusz pruski

Na początku bieżącego roku i nowego wieku Królestwo Pruskie skończyło dwieście lat istnienia. Uroczysty obchód jego jubileuszu nie budził uczuć podniosłych, nie wywołał zapału, był sztywny, chłodny, urzędniczo-wojskowy, prawdziwie pruski.

Pisma nasze poświęciły jubileuszowi pruskiemu krótsze lub dłuższe artykuły, ale nie wyzyskały należycie sposobności do zastanowienia się nad właściwym charakterem i dziejami tej potęgi państwowej, z której losami dalszymi w znacznej mierze nasza przyszłość jest związana. Kwestia rozwoju lub upadku potęgi pruskiej – to kwestia naszej zagłady lub odzyskania narodowego bytu.

Czytaj więcej

Jan Ludwik Popławski - Finlandia a Polska

Ukaz carski, datowany 20 czerwca z Peterhofu, potwierdza uchwały powołanej poprzednio komisji w przedmiocie wprowadzenia języka rosyjskiego w Finlandii. [...] Ma się rozumieć, ukaz ten jest wstępem, pierwszym krokiem do całkowitej rusyfikacji urzędów w Finlandii, za którą pójdzie rusyfikacja szkolnictwa, i w ogóle wszystkich funkcji życia publicznego. To już nie zamach na to lub owo prawo konstytucyjne, lecz cios stanowczy, wymierzony całej organizacji autonomicznej Finlandii. Jednocześnie wydane postanowienie nadaje poddanym rosyjskim możność zajmowania wszelkich urzędów w Finlandii. Bez tego postanowienia rusyfikacja kraju byłaby niemożliwą.

Czytaj więcej

Jan Ludwik Popławski - Szkodliwe mrzonki

Natomiast szerzenie w opinii publicznej nieokreślonych tendencji polityki wszechsłowiańskiej przedstawia poważne niebezpieczeństwo dla naszej świadomości politycznej. Przede wszystkim hasła solidarności słowiańskiej sprowadzają naszą myśl polityczną z realnego gruntu dążeń i interesów narodowych na bezdroża fantazji, na których zmarnieć musi jej dorobek dotychczasowy, zdobyty ciężkim doświadczeniem, pracą kilku pokoleń w różny sposób i na różnych drogach dla sprawy narodowej działających. Zaledwie w tym dorobku politycznym rozejrzeliśmy się, zaledwieśmy go uporządkowali i o racjonalnym stosowaniu wskazań jego myśleć zaczęli, gdy mglista mrzonka znowu nas z właściwej drogi zwraca.

Czytaj więcej

Jan Ludwik Popławski - Polityka słowiańska

Rozprawianie o „idei słowiańskiej”, o wzajemności, opartej na braterstwie plemiennym, o posłannictwie dziejowym ludów słowiańskich jest istotnie bałamuceniem opinii publicznej, sprowadzaniem jej na niebezpieczne manowce polityczne. Taki panslawizm mistyczny zręcznie wyzyskuje Rosja, łączy się on wybornie w jej polityce z grubym, bezwzględnym utylitaryzmem. Idei słowiańskiej nie ma i być nie może. 

Czytaj więcej

Jan Ludwik Popławski - Dyskusja generalna

Dotychczas, jak zaznaczyliśmy w rozprawach polsko-rosyjskich na temat stosunku Polaków do państwa uznana została przez obie strony, chociaż nie była określona jasno i dokładnie, jedna tylko ogólna zasada polityczna – zjednoczenie państwowe na gruncie równouprawnienia, pojmowanego w znaczeniu: jednakowe prawa dla wszystkich obywateli Rosji, właściwie – poddanych cara. Pobieżny nawet rozbiór tej zasady wykazuje, że nieodmiennym wynikiem jej zastosowania musi być stopniowa zagłada odrębności narodowej, czego zapewne nie pragną nawet najgorliwsi ugodowcy, a tym bardziej obałamuceni zwolennicy ich polityki. Innego pojmowania zjednoczenia państwowego ani rząd, ani społeczeństwo rosyjskie nie ma i mieć nie może.

Czytaj więcej

Jan Ludwik Popławski - Szkodliwe fantazje

Dosyć mamy już tej histerii i tej bezmyślności politycznej, które karmią się frazesami zarówno socjalistycznymi, jak patriotycznymi, dosyć mamy politycznego sportu, wywołującego ruch dla ruchu, i politycznego geszefciarstwa, robiącego interesy na pięknie brzmiących hasłach. Jeżeli nawet bezpośrednio nie wyrządzają one szkody sprawie narodowej, to pośrednio jej szkodzą, wytwarzając niezdrową atmosferę duchową, obniżając poziom myśli politycznej, odwracając uwagę społeczeństwa od zadań realnych i bałamucąc je fantazjami. Bo fantazją jest w polityce każda, najbardziej nawet w istocie swej realna sprawa, postawiona na porządek dzienny przedwcześnie i bez uwzględnienia koniecznych do urzeczywistnienia jej w życiu warunków.

Czytaj więcej

Jan Ludwik Popławski - Nasza sprawa

Broszura polityczna, właściwie spora książka, pod wymienionym w nagłówku tytułem wydana niedawno w Poznaniu, obudziła żywe zajęcie i zyskała rozgłos niezwykły. Pierwsze jej wydanie rozeszło się w ciągu kilku tygodni, a drugie skonfiskowała policja pruska. Pisma poznańskie streszczały i rozbierały książkę p. Skarżyńskiego szczegółowo, podnosiły wyrażone w niej poglądy lub polemizowały z nimi. Zjawił się nawet „list otwarty”, podpisany nazwiskiem, znanym powszechnie i szanowanym w kołach szlacheckich i klerykalno-arystokratycznych, protestujący przeciw usiłowaniom zbycia autora i jego poglądów lekceważeniem i drwinami. A był ten protest szczególnie znamiennym, bo jednocześnie pracę p. Skarżyńskiego przyjęły z wielkim uznaniem pisma radykalno-demokratyczne.

Czytaj więcej

Jan Ludwik Popławski - Apologia ugody

Z chwilą, kiedy w naszych warstwach ludowych zaczynają się zjawiać wyższe potrzeby kulturalne, a z nimi aspiracje do odgrywania roli społecznej, jaką odgrywają odpowiednie warstwy na zachodzie, wszelki ruch ludowy u nas musi mieć za pierwsze dążenie – zdobycie wyższych form politycznych, w których jedynie warstwy ludowe mogą prawidłowo siły swe rozwijać i zdobycze stopniowe na swoją rzecz czynić. Form takich nie może nam dać „ujednostajnienie polityczne z resztą państwa”, którego mieszkańcy, niżsi kulturą, rozrzuceni na olbrzymiej, słabo zaludnionej przestrzeni, dalekiej od europejskiego układu stosunków ekonomiczno-społecznych, długo jeszcze będą zadowalali się dzisiejszym typem organizacji państwowej rosyjskiej, bez względu na sporadyczne przeciw niej protesty. Żadna tedy partia demokratyczna w naszym kraju nie może się pogodzić z widokami dłuższego życia w jednakowych instytucjach politycznych z ludnością obszernego państwa carów.

Czytaj więcej

Jan Ludwik Popławski - Dwie cywlizacje

Pisząc do prospektowego numeru „Głosu” krótką notatkę, zaznaczającą istnienie dwu cywilizacji: ludowej i uprzywilejowanej, nie przypuszczałem wcale, że skromny mój artykulik wywoła taką wrzawę, do jakiej obecnie dał główny powód. Kamyk, rzucony od niechcenia, widocznie trafił dobrze, kiedy poruszył całą lawinę komunałów obiegowych, uprzedzeń, niechęci i przesądów. Wyraziły się one w najrozmaitszych formach, nie wyłączając, rozumie się, niezbędnej u nas insynuacji. Z drobnego kamyka zrobiono kamień węgielny programu pisma, chociaż artykuł mój nie stoi z nim w żadnym związku bezpośrednim; tyle tylko, że zasadom, które „Głos” wypowiada, nie przeczy. Tymczasem związano ze sobą dwie rzeczy, mające bardzo niewiele wspólnego, dlatego zapewne, ażeby w tym dowolnym zestawieniu świadczyły wzajemnie przeciw sobie, chociażby pozornie. Odrębność kultury ludowej połączono z „podporządkowaniem”, nie pytając zgoła stron zainteresowanych, czy mają wolną i nieprzymuszoną chęć wstąpienia w związek małżeński.

Czytaj więcej

Jan Ludwik Popławski - Nasz demokratyzm

Mamy w społeczeństwie naszym legiony ludzi, którym ideały patriotyczne i dogmaty demokratyczne nie pozwalają brać udziału w codziennej robocie politycznej i społecznej, bo ona tym ideałom i dogmatom nie odpowiada. Zbytecznym byłoby tłumaczenie, że wszelkie zasady i hasła są tylko formułami istniejących w danym czasie i danych stosunkach interesów i dążeń politycznych i społecznych, że nie mają nigdy trwałej wartości, że z biegiem czasu i zmianą stosunków stają się pustymi dźwiękami, nie mającymi żadnej treści realnej, lub, co gorsza, fałszywymi określeniami nowych objawów życia. Dla określenia charakteru naszego demokratyzmu dosyć będzie zaznaczyć, że my żadnych dogmatów, czy nazywają się one wiekuistymi prawdami, czy wyrazami praw przyrodzonych, czy pewnikami lub ostatnimi wynikami nauk politycznych i społecznych – nie uznajemy.

Czytaj więcej

Jan Ludwik Popławski - Podwójna polityka

I my wyznajemy zasadę, że tylko na własnych siłach polegać powinniśmy i że powinniśmy te siły wciąż wzmacniać i rozwijać. Ale mieć siłę i polegać na niej, to w polityce znaczy: móc i umieć skorzystać w danej chwili ze sprzyjających okoliczności, zapanować nad nimi i wyzyskać je jak najlepiej na swoją korzyść. Żywotność narodową pojmujemy zwykle tylko jako zdolność wytrwania w swej indywidualności nawet w najgorszych warunkach, w jakich znaleźć się możemy. Nie tylko jednak na tym żywotność narodu polega, lecz i przede wszystkim na tym, żeby umiał z każdej sprzyjającej sprawie jego okoliczności skorzystać i swój zasób siły utajonej wyładować. Żywotność polega nie tyle na zdolności trwania, ile właśnie na zdolności energicznego działania w chwili sposobnej.

Czytaj więcej

Jan Ludwik Popławski - Realizm polityczny i przyszła Polska

Nasi rzekomi realiści nie uwzględniają najważniejszego, najbardziej realnego czynnika działalności politycznej, jakim jest wiara w żywotność własną, a zwłaszcza świadoma wola narodu. Dla nich realnym jest to tylko, co ma kształty widoczne, co można zmierzyć i obliczyć dokładnie, nie rozumieją bowiem, że prawa i urządzenia polityczne, że interesy państwowe, że stosunki społeczne są w pierwszym rzędzie wytworem myśli i woli ludzkiej, bezwiednej lub świadomej.

Czytaj więcej

Jan Ludwik Popławski - Organizacja sił narodowych

W społeczeństwie, żyjącym normalnym życiem politycznym, byłoby zbytecznym dowodzenie lub chociażby tylko przypominanie, że sile zorganizowanej wrogów należy przeciwstawić zorganizowaną siłę własną, że działalność polityczna, na sposób partyzancki prowadzona, bez ogólnego planu, bez koordynacji celowej jest w walce z wrogiem, prowadzącym akcję systematyczną, niedostateczną.

Natomiast u nas często usłyszeć można poglądy, nie tylko tłomaczące brak politycznej organizacji narodowej, ale usiłujące dowieść, że taki stan rzeczy jest pożądanym. Te poglądy opierają się na słusznym zresztą twierdzeniu, że działalność polityczna powinna być samorzutną, jakby odruchową, że powinna być wyrazem bezpośrednim dążeń, że brak trwałej organizacji narodowej stanowi naszą siłę, bo czyni działalność naszą nieuchwytną dla wrogich rządów, zabezpiecza nas od możliwych zawsze strat i pogromów.

Czytaj więcej

Jan Ludwik Popławski - Nasz patriotyzm i nasza taktyka

Dla nas istotę patriotyzmu, jak to niejednokrotnie zaznaczyliśmy, stanowi nie tylko żywe poczucie jedności, ale i przede wszystkim, świadome dążenie do utrwalenia i rozwoju naszej odrębności, naszej indywidualności narodowej, a więc w działalności politycznej – „dążenie do najszerszego rozwoju sił narodowych, do postępu, prowadzącego za sobą pogłębienie treści i rozszerzenie zakresu życia narodowego”.

Czytaj więcej

Stanisław Piasecki - Prawo do twórczości

Odarto człowieka z człowieczeństwa. Pozbawiono go największej rozkoszy ludzkiej – twórczości. Tę zarezerwowano dla elity. Szaremu człowiekowi niech wystarczy, że haruje, że je i że może iść do kina. Praca stała się przekleństwem, a brak pracy – to głód i nędza. Czyż dziwić się potem, że w programach proletariackich, obok postulatu usunięcia wyzysku przez uspołecznienie kapitału, nieodmiennie powtarzają się postulaty ograniczenia godzin pracy? Praca większości ludzi w ustroju wielkoprzemysłowym straciła swój dawny charakter wyładowywania instynktu twórczego, tego instynktu, który odróżnia człowieka od zwierzęcia, tego instynktu, który jest iskrą Bożą w ludzkiej duszy.

Czytaj więcej

Maksymilian Maria Kolbe - Świętość

Człowiek z natury dąży do wydoskonalenia się nie tylko fizycznego i umysłowego, ale także moralnego; toteż w historii ludzkości spotykamy wszędzie ludzi, uważanych za coś wyższego nie tylko ponad zwykły tłum, ale także ponad uczonych, ludzi zwanych "świętymi".

Po upadku jednak pierwszego rodzica, zaćmiony umysł nie mógł znaleźć jasnej drogi do duchowego wydoskonalenia, ani też osłabiona wola nie miała dość sił, by nią kroczyć aż do heroizmu; stąd pojęcia świętości niejasne lub fałszywe.

Czytaj więcej

Maksymilian Maria Kolbe - Gdzie szczęście?

Wszyscy szczęścia pragną i za nim gonią, ale niewielu je znajduje, bo nie szukają tam, gdzie ono jest.

 Wyjdźmy na ulicę. Szerokim chodnikiem gorączkowo spieszą ludzie różnego wieku i stanu, a każdy dąży do jakiegoś celu, który ma być cząstką jego szczęścia. Środkiem przesuwają się powozy i samochody, a ci, co w nich siedzą, marzą o – szczęściu. W wystawowych oknach najrozmaitsze towary ofiarowują się przechodniom, by właścicielom swym i kupcom przybliżyć – szczęście. Gdzie spojrzysz, wszędzie zobaczysz spragnionych – szczęścia. Lecz czyż ci wszyscy są pewni, że u kresu swych zabiegów obejmą skarb tak pożądany?

Czytaj więcej

Maksymilian Maria Kolbe - Dlaczego dobrzy cierpią?

Pan Bóg okazuje szczególniejszą miłość tym, których już na tym świecie karze, bo w czyśćcu jest tylko kara i długa i ciężka, a na tym świecie przez dobrowolne przyjmowanie krzyżów jeszcze na większą chwałę w niebie zasługujemy; stąd też przysłowie “Kogo Bóg miłuje, tego biczuje”.

Nie ma więc co zazdrościć tym ludziom złym, którym dobrze się powodzi; owszem powinni się oni bardzo bać, by to nie była już zapłata za trochę dobrego, które zdziałali.

Czytaj więcej

Henryk Sienkiewicz - Zjednoczenie Narodowe

Trzeba patrzyć zawsze na niezmienną wielkość idei, nie zaś na przypadkową małość niektórych jej wyznawców. Tylko nikczemne i złośliwe indywidua, lub absolutni głupcy mogą porównywać nacjonalizm polski z hakatystycznym nacjonalizmem niemieckim lub z czarnosecinnym rosyjskim. Nacjonalizm polski nie tuczył się nigdy cudzą krwią i łzami, nie smagał dzieci w szkołach, nie stawiał pomników katom. Zrodził się z bólu, największej tragedii dziejowej. Przelewał krew na rodzinnych i na wszystkich innych polach bitew, gdzie tylko chodziło o wolność. Wybuchnął i rozgorzał w niewoli, jako poryw ku wolności. Wypisał na swych chorągwiach najszczytniejsze hasła miłości, tolerancji, oswobodzenia ludu, oświaty, postępu – i w imię tych haseł przechodził wraz z całą ojczyzną w osobach swych bojowników przez takie cierpienia, przez jakie, od czasów chrześcijaństwa, nie przechodzili bojownicy żadnej innej idei.

Czytaj więcej

Jan Ludwik Popławski - Pouczająca analogia

Zaznaczaliśmy kilkakrotnie podobieństwo pomiędzy akcją tzw. partii dworskiej, prowadzoną przed kilkoma laty w zaborze pruskim a polityką ugodowców warszawskich. Podobieństwo z biegiem czasu staje się coraz widoczniejszym, ujawnia się nie tylko w planie kampanii, ale nawet w jej szczegółach taktycznych. Błędnym i świadomie ze złą wiarą wmawianym w ogół jest mnie manie, że polityka ugodowców warszawskich wzoruje się na przykładzie Galicji, na taktyce stańczyków galicyjskich. Głoszenie takiego zdania jest po prostu wyzyskiwaniem nieświadomości społeczeństwa, które nie zna historii politycznej ostatnich czasów i ma bardzo niedokładne pojęcie o warunkach położenia narodu naszego w różnych dzielnicach.

Czytaj więcej

Bohdan Wasiutyński - Kryzys demokratyzmu

Jesteśmy świadkami kryzysu idei demokratycznej. W kołach inteligencji szerzy się rozczarowanie do „rządów ludowych”, a ten nastrój oddziaływuje na stosunek do samej idei. Wytyka się niezdolność przedstawicieli ludu do rozwiązywania zagadnień politycznych i społecznych i do kierownictwa życiem państwowym. Wykazuje się egoistyczne, klasowe stanowisko w sprawach doniosłości ogólno-narodowej. Nie chodzi tutaj o analizę słuszności tych twierdzeń. Powyższe wszakże nastroje doprowadzą zapewne do rewizji poglądów na problemat demokracji w Polsce. Warto się przeto nim nieco zająć.

Czytaj więcej

Roman Dmowski - Gdybym był wrogiem Polski

Uważam to za rzecz bardzo pożyteczną zastanawiać się od czasu do czasu nad tym, co bym robił, gdybym był wrogiem Polski, gdyby odbudowanie Polski było mi niedogodne i gdyby mi chodziło o jej zniszczenie. Otóż przede wszystkim używałbym wszelkich wysiłków i nie żałowałbym żadnych ofiar na to, ażeby nie dopuścić do zapanowania w tym kraju zdrowego rozsądku, ażeby postępowaniem Polaków nie zaczęła kierować trzeźwa ocena stosunków i położenia ich państwa. Utrzymywałbym w Polsce na swój koszt legion ludzi, których zajęciem byłoby szerzenie zamętu pojęć, puszczanie w obieg najrozmaitszych fałszów, podsuwanie najbardziej wariackich pomysłów. Ilekroć bym zauważył, że Polacy zaczynają widzieć jasno swe położenie i wchodzić na drogę do naprawy stosunków i do wzmocnienia państwa, natychmiast bym zrobił wszystko, żeby odwrócić ich uwagę w inną stronę, wysunąć im przed oczy jakieś nowe idee, nowe plany, wytworzyć jakiś nowy ruch, w którym by rodząca się myśl zdrowa utonęła.

Czytaj więcej

Jan Ludwik Popławski - Stosunek do rządu w polityce narodowej

Polityka realna, polityka interesów narodowych liczyć się zawsze musi z warunkami działalności publicznej, nie tylko jednak z warunkami zewnętrznymi, z względami formalnymi, lecz również - i nawet przede wszystkim - z potrzebami własnego społeczeństwa, które, bądź co bądź, muszą być zaspokojone, z jego dążeniami przyrodzonymi, które, bądź co bądź, trzeba rozwijać i wzmacniać. Niewątpliwie, jeżeli rozwój wszechstronny życia narodowego odbywać się może bez przeszkód poważnych w granicach legalnego stosunku do państw zaborczych, byłoby karygodną lekkomyślnością dla korzyści doraźnych stosunek ten narażać. W każdym jednak razie nie wzgląd na ten stosunek, lecz tylko wzgląd na interes narodowy powinien decydować o charakterze działalności politycznej w ogóle i w poszczególnych wypadkach. Skoro zaś w istniejących warunkach ani obrona skuteczna najważniejszych interesów narodowych - odrębności kulturalnej, religijnej i narodowej, swobody rozwoju politycznego, umysłowego i społecznego, samodzielności ekonomicznej itd. - nie może być w olbrzymiej większości wypadków ograniczona szrankami działalności legalnej, musimy tych interesów bronić i zaspakajać potrzeby pilne życia narodowego za pomocą działalności nielegalnej, chociażby to uniemożliwiło unormowanie znośnego stosunku do rządu, chociażby nawet narażało nas na represje wzmocnione. Na zmianę tego stanowiska wpłynąć by mogło tylko przeświadczenie, że suma korzyści, jaką daje utrzymanie się w granicach ścisłego legalizmu, pokrywa szkody, jakie by wyrządziło sprawie rozwoju życia narodowego dobrowolne ograniczenie jego zakresu, oraz znieprawienie opinii publicznej, świadomości politycznej społeczeństwa. Tego dotychczas nikt nie wykazał i nawet nie próbował wykazywać.

Czytaj więcej

Bolesław Piasecki - Walka na dwóch frontach

Podstawową cechą nowego typu Polaka jest nieugięta wola wielkości. Zasadę duszy polskiej tworzy romantyzm. Przyszłość, o jakiej myślą Polacy dla narodu i dla siebie, jest przeważnie wspaniała, nielicząca się z miernością dnia powszedniego. Dzieje się to dlatego, że tradycyjna psychika polska wyżywa się w fantazji, marzeniu, ułudzie, zamiast krystalizować się w czynie. Miejsce rzeczywistości jako materiału, w którym przyszłość jest wykuwana zajmuje niezobowiązująca do wysiłku fantazja. Nowy Polak będzie posiadał nieugiętą wolę wielkości, płynącą z harmonii między wielkością jego marzeń i energią jego działania – marzenie romantyczne o wielkości będzie motorem wprzęgniętym w tryb jego codziennego życia. Wtedy też tylko nie można bez śmieszności mieć poczucia szlachetnej dumy, jeśli się powstanie w życiu polskim duma i ambicja narodowa. Nowy typ Polaka odznacza się twórczą postawą wobec życia. Warunki życiowe muszą być naginane do warunków realizacji idei, idea musi wyznaczać kierunek zjawiskom życiowym. Taka postawa wymaga dyktowanego wolą wielkości działania realizującego twórczość i wymaga pełnej reakcji przeciw trudnościom.

Czytaj więcej

Wojciech Kwasieborski - O naczelny ideał nacjonalizmu polskiego

Naprawdę jednak wielki i głęboki ruch polityczny nie może w ogniu najgorętszej nawet walki zapomnieć o sprawach, co praw­da dalekich od doraźnych potrzeb chwili, ale związanych z podstawowymi fundamentami jego ideologii. Płynięcie wyłącznie na fali aktualności nieuchronnie pociąga za sobą spłycenie myśli politycznej, grozi jej wyjałowieniem, upadkiem do poziomu wiecowego frazesu. Dla tych też powodów „Ruch Młodych” nie jest tylko rejestrem i komentarzem bieżących wypadków politycznych. Podobnie jak i wiele innych prac drukowanych w naszym piśmie, praca poniższa nie ma i nie chce mieć posmaku aktualności. Mowa w niej o rzeczach nieuzależnionych od gorączki walki, od potrzeb chwili, o kwestiach, których znaczenie polega m.in. na tym, że - wbrew pozorom - nie ulegają przedawnieniu.

Czytaj więcej

Jan Ludwik Popławski - Zaniedbanie polityczne

Różne czynniki wewnętrzne i zewnętrzne, których wykazywanie byłoby tu zbytecznym, przyczyniły się z jednej strony do osłabienia lub nawet zupełnego zniweczenia przewagi warstwy czy warstw przewodnich w społeczeństwie naszym, z drugiej strony - do rozbudzenia świadomości narodowej, samodzielności politycznej i społecznej mas ludowych. Nastąpiła u nas we wszystkich trzech zaborach demokratyzacja społeczeństwa, której koniecznym wynikiem musi być demokratyzacja polityki narodowej, polegająca nie tyle na wygłaszaniu zasady wszechwładztwa ludu, na stawianiu na pierwszym miejscu w programach żądań i interesów jego, ile raczej na powołaniu tego ludu do czynnego i świadomego udziału w sprawach publicznych.

Czytaj więcej

Roman Dmowski - Nie bądźcie talmudystami

By naprawdę zapewnić narodowi naszemu wielkość i potęgę, musimy interesować się wszystkim oraz dążyć do jak największego rozszerzenia kręgu naszych wpływów i interesów. Polska nigdy nie osiągnie stanowiska mocarstwowego, jeśli zajmować się będzie wyłącznie swoimi sprawami i interesami. Nie będzie wielką, jeśli nie będzie się starała wpływać na regulowanie stosunków innych państw.

Czytaj więcej

Wojciech Wasiutyński - Bóg jest najwyższym celem człowieka

Zdziwienie i prawie zgorszenie wywołał wśród ludzi ginącej epoki fakt, że Program Narodowo-Radykalny rozpoczyna się od punktu:„Bóg jest Najwyższym celem człowieka”. Program polityczny rozpoczyna od metafizyki czy religii? Kto to słyszał? A jednak tak! Program polityczny musi być pełny, musi zaczynać się od podstaw. Program polityczny w epoce prawd bezwzględnych musi zaczynać się od prawdy bezwzględnej, od prawdy najwyższej. To trudno – już na samym początku Programu każdy musi dokonać wyboru – albo uznaje boski porządek świata, albo nie, a w tym drugim wypadku nie może szczerze iść z nami. Można różnić się co do szczegółów, nie można różnić się co do punktu wyjścia.

Czytaj więcej

Jan Ludwik Popławski - Podstawa polityczna

Kształcenie - w najszczerszym znaczeniu tego wyrazu - polityczne ludu, tj. zaprawianie go do świadomej niezależnej działalności w sprawach publicznych, odbywać się powinno stopniowo, zaczynając od urządzeń i stosunków najbliższych, bezpośrednio go obchodzących, najlepiej mu znanych. Nasza inteligencja demokratyczna i w rozprawach teoretycznych i w działaniu praktycznym zazwyczaj lekceważy to wskazanie, tę zasadę naczelną wychowania politycznego ludu. Pochodzi to niewątpliwie stąd, że bardzo często nadużywano tej zasady dla celów stronniczych, dla interesów klasowych. I dziś ci, którzy najchętniej ją głoszą, są w życiu publicznym przeciwnikami samodzielności politycznej ludu i nie tylko nie przykładają ręki do stopniowego jej wyrabiania, ale nawet rozwój jej umyślnie po wstrzymują.

Czytaj więcej

Marian Reutt - Idea Nowego Średniowiecza

„Nowe średniowiecze” – powiada Bierdiajew – to rytmiczna zmiana epok, przejście od racjonalizmu historii nowożytnej do racjonalizmu albo nadracjonalizmu Średniowiecza”. Nawrót ten nie jest bynajmniej przywróceniem Średniowiecza z jego formami życia i sposobem myślenia, ale jest zwrotem w kierunku zajęcia stanowiska w życiu z punktu widzenia ideałów, wówczas dominujących, nawrotem do samego stylu, a nie do ówczesnej rzeczywistości. Do przedwojennego sposobu myślenia oraz form współżycia powrotu nie ma. Świat bowiem historii nowożytnej skończył się. Zaczynamy nowy okres. Epoka racjonalizmu, indywidualizmu, humanizmu, liberalizmu, imperializmu skończyła się lub kończy się tak, jak potworny system kapitalistyczno-industrialistyczny z jego potężną techniką i zewnętrznymi zdobyczami, z bezgraniczną żądzą pieniądza i użycia, z ateizmem i brakiem duszy, z walką klas i socjalizmem. „Nowe Średniowiecze” to hasło do rewolucji duchowej i do zmiany dotychczasowej świadomości. „Tam gdzie nie ma Boga – mówi Bierdiajew – nie ma także i człowieka, wskazuje doświadczalnie nasza epoka”. Istotnie coraz mniej jest dzisiaj tych, których można by określić mianem „człowiek”. Średniowiecze nowej epoki wyrazi się przede wszystkim w głębokim przeniknięciu pierwiastków religijnych we wszystkie sfery życia, w obcowaniu z Bogiem, w dążeniu do Królestwa Bożego na ziemi. Panekonomizm dzisiejszy jest gwałtem, zadanym hierarchii wartości i zaprzeczeniem Boga. Materializm dzisiejszy, wykwit ekonomizacji życia, nazywa złudzeniem i kłamstwem życie duchowe.

Czytaj więcej

Jan Ludwik Popławski - Polityka nerwowa

Nerwowość polityczna, jako objaw chorobliwy, jest w znacznej mierze wynikiem anormalnych warunków bytu naszego społeczeństwa, ale stała się powszechną, ogarnęła całą niemal jego warstwę inteligentną dlatego przede wszystkim, że ta warstwa nie ma dziś wyrobionych pojęć i zasad politycznych, a więc nie może mieć żadnych prawideł postępowania. Robota krytyczna, którą przez trzydzieści lat prowadzili przedstawiciele wszelkich kierunków politycznych, od ultra-lojalistów i zachowawców zacząwszy, a skończywszy na rewolucjonistach i socjalistach, obaliła lub zachwiała, jak już zaznaczyliśmy, wszystkie podstawy naszej polityki narodowej. Oczyszczenia gruntu dokonywano zgodnie, chociaż w różnych celach i ogół inteligentny doskonale zrozumiał i przyswoił sobie negatywne rezultaty owej roboty. Nasza myśl polityczna wytrzeźwiała, może nawet zanadto, ale bynajmniej nie dojrzała. Ogół, chociażby poziom jego inteligencji stał dosyć wysoko, jest zawsze tłumem i na wszystko, co przejmuje, nakłada piętno pospolitości. Pospolicie, trywialnie pojął też wyniki krytycyzmu politycznego. Słusznie ktoś zauważył, że dzisiaj w towarzystwie ludzi wykształconych takie wyrazy i hasła, jak „ojczyzna, walka za wolność, niepodległość”, wywołują na usta uśmiech ironiczny. To są - zdaniem ogółu - frazesy, a my lękamy się wszelkiej frazeologii, wszelkiego romantyzmu, zwłaszcza w polityce.

Czytaj więcej

Roman Rybarski - O pojmowaniu idei narodowej

Idea narodowa wtedy jest godna tej nazwy, gdy ma charakter dynamiczny. To znaczy gdy pobudza wszechstronny rozwój sił naro­du. By usunąć przeszkody, które stoją na drodze tego rozwoju, trzeba mieć ofensywnego ducha. Trzeba nie tylko bronić polskości, lecz i dokonywać dla niej zdobyczy. Nawet gdy się ma czysto defensywne cele na oku, nieraz najlepszą metodą jest uderzenie na przeciwnika. Zasada ta obowiązuje nie tylko w sztuce wojskowej.

 

Czytaj więcej

Stanisław Piasecki - Imperializm idei

Trzeba mieć, ambicję wyjścia na świat z wielką ideą, godną wielkiego narodu. Trzeba mieć ambicję obliczoną nie w setkach kilometrów kwadratowych – ale mierzącą się powierzchnią kuli ziemskiej. Trzeba mieć ambicję stania się ośrodkiem przebudowy, stworzenia takiego wkładu w strukturę cywilizacyjną ludzkości, który by pozostał i wtedy, po długich wiekach, kiedy Polski może nie będzie, ale zostanie cywilizacja polska. Jak dziś żyje cywilizacja rzymska i nasza papuzia duma z wasalstwa wobec niej.

Czytaj więcej

Jan Ludwik Popławski - Wielkie i małe idee

Spójrzmy na siebie, jacy my dziś maluczcy, mizerni - „nikczemni”, powiedzieliby nasi ojcowie. Jak jałową jest umysłowość nasza, jak wątłą twórczość, jak lękliwym uczucie, jak lichymi zamiary, już nie według sił, ale niżej sił odmierzone! Nawet drobnych obowiązków dla tego właśnie spełniać nie umiemy, że nie ożywia nas żadna wielka idea, która by tym ideom małym nadała ruch i spójnię, która byłaby dla nich magazynem zapasowym siły. Mamy za to cały legion „comprachicosów”, którzy wytrwale usiłują wcisnąć społeczeństwo w umyślnie przygotowaną formę i wyhodować w ten sposób potwornego karła. Bezwiednie czy świadomie prowadzi się ta propaganda - jest ona jednakowo szkodliwą. Czyich oczu światło nie razi, ten niechaj prosto w słońce patrzy, kto blasku jego znieść nie zdoła, ten niech rozpali swój mały kaganek, niechaj pracuje przy nim, ale powiek niechaj nie mruży przed promieniem jasnym. Komu drogę do ideału prawdy mur przesłania, niech rozpali w sercu swym wiarę, że nie ma takiego muru, którego by nie można przebić głową, zwłaszcza, gdy wyszczerbiły go już kości roztrzaskanych czaszek, zwilżyły rozpryskane mózgi!

Czytaj więcej

Zygmunt Balicki - Kształcenie charakteru

Na czym polega siła charakteru, czemu ją zawdzięczamy jakie czynniki składają się na jej wyrobienie? Są to pytania, stanowiące łącznie jedno wielkie zagadnienie wychowawcze i to zarówno w dziedzinie urabiania indywidualności jednostki jak i narodu. Jest to zagadnienie pierwszorzędne, nie ulega bowiem wątpliwości, że człowiek pozbawiony charakteru, choćby był zdolny, moralny, pełen dobrych chęci i zadatków, może - a nawet do pewnego stopnia musi -zmarnować swoje życie, o ile nie będzie postawiony w warunkach wyjątkowo korzystnych, a i wtedy nawet nie zdoła wydobyć z siebie i rozwinąć wszystkich swych sił i zasobów duchowych. To samo możemy powiedzieć o narodzie, a przykład naszej przysłowiowej nieprodukcyjności, obok skłonności do marnowania spuścizny dziejowej pokoleń poprzednich, czyni z tego zagadnienia jeden z najdonioślejszych problematów naszego bytu i naszej przyszłości.

Czytaj więcej

Tadeusz Gluziński - Człowiek i dzieje

Wolność i hierarchia - to nie są rzeczy przeciwstawne. Gdy wolność i hierarchię sztucznie przeciwstawimy sobie, wybór między niemi stanie się dziełem przypadku lub sentymentu. Wmówienie nam tej przeciwstawności było genialnym chwytem wolnomularstwa XVIII wieku. A przecież okres późnorepublikański w Rzymie i długi okres średniowiecza okazały nam dowodnie, że wolność i hierarchia - to nie antytezy. Co więcej, przecież Kościół katolicki ten stan zgody między prawami indywidualnymi jednostki, a uprawnieniami hierarchii głosi w swej nauce. Nie jest to więc absurd, a nieśmiertelność duszy ludzkiej i wolna wola jednostki normalnej dadzą się doskonale pogodzić z silną władzą państwową i nawet z prawami przyrody. Oczywiście, że tych pierwiastków nie połączą doktryny, wylęgane sztucznie, liberalizm, demokracja, czy socjalizm, bo po to właśnie są tworzone, by nie dopuścić do harmonii.

Czytaj więcej

Zygmunt Balicki - Małostkowość ducha

Cała, niemal wszechobejmująca dziedzinę życia społecznego sfera idei, wierzeń, poglądów i zasad, nosząca u nas ogólnikowe miano „postępu”, wyszła genetycznie z heglowskiego idealizmu, układającego postęp myśli ludzkiej w trójcę logiczną: tezy, antytezy i syntezy, i miała być syntezą antynomii i sprzeczności okresów poprzednich; tymczasem – gwoli naturze umysłów, które stały się jej nosicielami i komentatorami – sama stała się jedynie i wyłącznie antytezą współczesnego swemu powstaniu dorobku myśli cywilizacyjnej. Obalając to, czym żyła dotychczas samowiedza społeczna, ów „postęp” dbał przede wszystkim o to, ażeby jak najgruntowniej dokonać rozbiórki i jak najmniej pozostawić śladów z tego, co było. Przeciwstawiając się wszystkiemu, negował nawet zdrowy i mocny pień idei, wyrosły w ciągu wieków, negował jedynie dlatego, że widział na nim gałęzie uschnięte i trafiał na gorzkie owoce. A pień ten właśnie przedstawiał sumę tego, co w duchowości społecznej jest wieczne i niezniszczalne, co jedynie może posłużyć za materiał i osnowę syntezy przyszłości. Sklecona z samych antynomii logicznych, z samych przeciwieństw myślowych, przenoszonych na grunt społeczny, nowa budowa wznosiła swe zręby pod hasłem: „nie to, co było”, a za materiał konstrukcyjny brała szereg antytez tego wszystkiego, co się przeżyło. Ale gdy to, co się przeżywa, jest z natury rzeczy małe, nikłe i znikome, podobnież idee i pojęcia, nicujące owe przeżyte kształty na wywrót, są tak samo małe, nikłe i znikome. I stało się, co się stać musiało; wielki na pozór ruch umysłowy, nazwany „postępem”, nie chcąc i nie umiejąc dopatrzyć w ideach i rzeczach pierwiastków ich wiecznych, niepożytych i niezniszczalnych, a tym silniejszych że tradycyjnych, tym szanowniejszych, że uświęconych czcią pokoleń, rzucił w obieg całą masę idejek przemijających i duchowo wątłych, karykaturujących a więc karykaturalnych, a ponieważ sam był wojujący, prozelityczny i propagatorski, przeto dbał więcej o ich zwycięstwo niż o tryumf, o ich rozpowszechnienie niż o wartość wewnętrzną, o ekstensywność ich wpływu niż o intensywną ich twórczość, począł „obnosić je z domu do domu” i zapładniać niemi umysły wulgarne i ciasne. Odtąd datuje się u nas zalew idei małych, obieg pojęć ciasnych i kult rzeczy bez jutra.

Czytaj więcej

Jan Ludwik Popławski - Obniżenie ideałów

Z zadowoleniem opasłego eunucha ogłasza, że „źródła poezji wysiąkły”, że „odpadły jej skrzydła” i jako ideał swój wysuwa prozaicznego „zjadacza chleba”, który troszczy się tylko o swój byt powszedni. To już nawet nie „praca organiczna”, która w „gromadzeniu dostatków materialnych” widziała cel dobra ogólnego, lecz po prostu rozgrzeszenie, więcej - uświęcenie grubego, bezczelnego egoizmu. Dla usprawiedliwienia tej sankcji istnieje nawet popularna doktryna socjologiczna o „najsilniejszym związku pojedynczej osoby i społeczeństwa”, doktryna głosząca jako pewnik, że wszystko to, co pożytecznym jest dla jednostki, korzystnym jest również i dla całego ogółu. W słowie i w piśmie, otwarcie, szeroko prowadzi się dzisiaj to apostolstwo egoizmu i apatii. Ma ona swoich uczonych mistrzów w biretach doktorskich, ma wymownych i bezczelnych obrońców w togach adwokackich, ma nawet chytrych kaznodziejów w sutannach. A dookoła tych mównic, z których brzmi nowa ewangelia zwyrodnienia i samobójstwa, tłoczy się i klaszcze gawiedź podła, głodna i żarłoczna, chciwa i nienasycona, która nie rozumuje, nie myśli nawet, ale wie jedno tylko, że chce żyć i używać do woli; gromadzą się wszystkie męty nieczyste i szumowiny, które spływają na wierzch społeczeństwa.

Czytaj więcej

Roman Dmowski - Doktryna i realizm w polityce

Polityka realna nie uznaje zasadniczo złych lub dobrych, niewłaściwych lub właściwych środków działania. Każdy środek, każda taktyka jest dobra, jeżeli jest odpowiednia w danych okolicznościach miejsca i czasu, w danym układzie stosunków międzynarodowych i międzypaństwowych. Kwalifikowanie taktyki politycznej uprawnionym jedynie z etycznego punktu widzenia. Ale chyba z tego punktu nikt nie powie, że zasada rewolucyjna jest mniej moralną, niż zasada ugodowa.

Nie potrzeba chyba przytaczać przykładów, że nawet potężne państwa stale posługują się środkami niewątpliwie rewolucyjnymi i to nie tylko w wyjątkowych, ale często i w normalnych warunkach. Tym bardziej więc w naszym położeniu uprawnioną byłaby taktyka rewolucyjna, gdyby w danych okolicznościach okazała się odpowiednią, gdyby obiecywała, według rachuby prawdopodobieństwa, pomyślny skutek polityczny.

Czytaj więcej

Tadeusz Gluziński - Elita czy szary człowiek?

Siła narodu nowoczesnego tkwi w powszechności obowiązków jednostek wobec niego, w powszechnym przyczynianiu się jednostek do trudów i ciężarów rządzenia, rządy elity, odbierając „szaremu człowiekowi” prawa przekreślają też jego obowiązki. Niegodziwych i uznanych obowiązków bez praw są tylko ciężary. Rządy elity ograniczają się siły narodu zasobów kasty rządzącej i do tego wysiłku, rządzącym udaję się wymusić od „ludzi szarych” więc tłumikiem, nałożonym na naturalne siły narodu. Dostęp ogółu „ludzi szarych” do spraw rządzenia to wartościowy dorobek demokracji i nic nas tutaj nie zmusza do cofania się do przywilejów kastowych „oświeconego absolutyzmu”. A forma tego dostępu? Demokracja wypaczyła i sparodiowała tę formę a jej parlamentaryzm stał się jaskinią ciemnych sił i naigrywaniem się z prawdziwych myśli i dążeń „szarego człowieka”. Sejm, oparty na - tak łatwo zresztą fałszowanej - kartce wyborczej, nie daje „szaremu człowiekowi” żadnej rękojmi wpływu na rządy i politykę. Tę rękojmię dać mu może tylko wciągnięcie go do czynnej pracy na rzecz narodu.

Czytaj więcej

Zygmunt Balicki - Nacjonalizm a patriotyzm

Nacjonalizm jest prądem narodowo-politycznym, który się rozwija z wzrastającą siłą wśród wszystkich niemal społeczeństw współczesnych, nie jest atoli – wbrew pozorom – prądem międzynarodowym, ale raczej powszechnym. Zachodzi tu różnica zasadnicza. Na miano międzynarodowego zasługuje taki prąd, którego zwolennicy, z różnych rekrutujący się narodów, myślą nie tylko tak samo, ale i to samo, posiadają więc cele i dążenia nie tylko równoległe, lecz i wspólne; takimi są: socjalizm, prądy religijne, ruch kobiecy, ruch antyalkoholiczny, dążenie do pokoju powszechnego itp. Posiadają one zazwyczaj u swych początków jedno ognisko, z którego się stopniowo rozchodzą po innych krajach, idea zaś, która im przyświeca, jest jedna, wspólna im wszystkim, podawana od narodu do narodu w postaci mniej lub więcej gotowej.

 

Czytaj więcej

Jan Korolec - Szukanie własnych dróg

Do niedawna społeczeństwa europejskie były zachwycone same sobą. Parlamentaryzm uchodził za najdoskonalszy ustrój polityczny, kapitalizm za zaszczyt postępu w dziedzinie ustroju gospodarczego; modlono się, jak do nowych świętych, do urządzeń i udoskonaleń technicznych.

Minęło niewiele lat, a jakże się zmieniły nastroje społeczeństwa! Niedawny cielęcy zachwyt przeszedł w głębokie niezadowolenie z tego, co jest. Zaśniedziali obrońcy stanu dzisiejszego pochowali się po kątach i tylko nieśmiało szepczą swe mowy obrończe. Opinia publiczna potępiła to co niedawno uwielbiała i z sympatią wita tych wszystkich, którzy do ogólnego chóru dołączają własne słowa krytyki.

Czytaj więcej

Jan Mosdorf - Czy jesteśmy demokratami?

W chwili bieżącej, gdy zagadnienia parlamentarne wybiły się na plan pierwszy, gdy kwestia przebudowy ustroju państwa powraca ciągle na szpalty pism wszelkich odcieni, jest rzeczą pożyteczną zanalizować zagadnienie demokracji i demokratyzmu, by zdać sobie sprawę, jak mamy się do nich ustosunkować.

Młodzież Wszechpolska nawiązuje do tradycji ruchu wszechpolskiego, który w latach 1890— 1919 nosił jako organizacja nazwę Stronnictwa Demokratyczno-Narodowego. Czy my, spadkobiercy jego idei przyznamy się dziś do tej nazwy, czy też ją odrzucimy, a jeśli odrzucimy, to jak będziemy oceniali ten termin, którego z dziejów ruchu wykreślić nie można. Aby na te pytania odpowiedzieć, trzeba przede wszystkim zbadać, co znaczy słowo „demokratyczny”? Czy oznacza on rzeczy dawno ustalone o jasnym znaczeniu, czy też może, jak wiele terminów okaże się wieloznaczny.

Czytaj więcej

Jan Ludwik Popławski - Co to jest naród?

Dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek powinniśmy pojąć dokładnie znaczenie wyrazów naród i narodowość. Otóż narodowością nazywamy właśnie siłę – spójnię wielką i niezwalczoną, a ludzi przez nią w jedność związanych nazywamy narodem. Nie dość jednakże o tym ogólnie wiedzieć, trzeba się bliżej przypatrzeć, aby dopiero zrozumieć, dlaczego to spójnia narodowości jest taka niespożyta.

Więc cóż nas Polaków przede wszystkim pomiędzy sobą łączy? Oczywiście każdy bez wahania odpowie na to, że mowa. Ta nasza mowa rodzona, którą już dziecko maleńkie woła matki i mówi pacierz do Boga; ta nasza mowa przepiękna i tak rozmaita, szczodra, że wszystko nią wypowiedzieć można, cokolwiek przeleci przez myśl człowieka, albo mu serce poruszy. My, ludzie, nie jesteśmy do samotności stworzeni, lecz do wspólnego życia i rozwoju. Stąd uczuwamy i potrzebę konieczną i chęć porozumiewania się między sobą, aby żądać jedni od drugich pomocy, wskazówki, porady, aby wzajem wyświadczać sobie usługi i wreszcie dzielić się myślami, które nam przychodzą i uczuciem, które się w nas objawia. Ku temu wszystkiemu sposób jedyny podaje nam wspólność mowy. Zżywamy się snadnie z tymi, co nas zrozumieć mogą, a zachowujemy obojętność całkiem naturalną względem innych, co ani nas pojmą, ani na słowa nasze odpowiedzą. Więc tak mowa wspólna, czyli rodzinna, narodowa, przez zbliżenie nas z rodakami ułatwia nam zaspokajanie potrzeb życiowych, a następnie pracę nad doskonaleniem tych potrzeb, oświecaniem umysłu, wyrabianiem charakteru itd.

 

Czytaj więcej

Ks. Wojciech Gajdus - Światło Wśród Nocy!

I to jest zwycięstwem Światła, że jest one czymś nieskończenie większym, aniżeli wszystkie ciemnością wypełnione światy. I to jest zwycięstwem jego, że oto co słabe stało się mocnym, odkąd oglądaliśmy oczyma wiary Dzieciątko z Betlehem. Tak jak płonące światło jest mocniejsze aniżeli cała ciemność, tak też mocniejsze jest Światło z Betlehem, niż wszystko co ciemne, złe, podłe, kłamliwe.

Czytaj więcej